Hejka. :) Jak tam mija popołudnie? U mnie hm trochę męcząco ale to chyba jest dla mnie najlepszą formą wypoczynku. Mmmm mianowicie sprzątanko, oh tak tak. Lekcji i nauki i nie miałam za dużo więc postanowiłam zrobić sobie porządek w pokoju i wprowadzić kilka zmian, aż miło się siedzi. Tak pachnie czystością. :)
Ale dobra nie o tym mowa, dziś porozmawiamy o SAMOTNOŚCI.
Tradycją niech się stanie zadość czym jest owa SAMOTNOŚĆ waszym zdaniem? Bo moim hmmm, no nie wiem to nie tylko samotne wieczory, to nie tylko fakt, że nie ma się z kim wyjść gdzieś, brak przyjaciół. To raczej jest stan duszy. U mnie ten stan duszy gości od dłużeszgo czasu, ale to nie dlatego, że nie mam z kim wyjść bo mam powiem szczerze tylko często nie mam ochoty. Bo po co wychodzić z towarzystwem dla których tylko alkohol i narkotyki, imprezy, chłopacy są całym światem? Jak wspominałam wcześniej "mam przyjaciół", prawdę mówiąc za takich się uważają ale czy wiedzą co mnie boli, iloma łyżeczkami cukru słodzę herbatę, na którym boku zawsze zasypiam? Hmmm chyba nie. A więc..
A jest tak od pewnego czasu, od kiedy moja prawdziwa przyjaciółka poszła do szkoły średniej, zmieniła swoje miejsce zamieszkania i nie miała już czasu ani ochoty się ze mną spotykać bo poznała nowych, ciekawszych ludzi...
Nasza przyjaźń zaczęła się normalnie. Znałyśmy się zawsze, mieszkałyśmy blisko siebie i nasi rodzice często spędzali ze sobą czas. Ale jakoś tak nigdy nie było między nami super. Zaczęło się gdy ona zaczęła chodzić z pewnych chłopakiem a ja jego bratem. Zaczęły się wspólne randki, ciągle spędzaliśmy czas razem we czwórkę. Po prostu miałyśmy tyle do obgadania przez naszych "facetów". Spędzałyśmy ze sobą co raz więcej czasu, robiłyśmy co raz głupsze rzeczy. Co prawda jej związek rozpadł się szybko, mój kilka miesięcy póżniej ale dalej nasza przyjaźń trwała. To było jak z bajki. Wystarczył jeden sms "jest źle" a ona się już pojawiała, i ze wzajemnoscią. Te nasze wspolne śmiechy, płacze, imprezy. Cuuuuudownie było. Raz nawet chciała się ze mną zabić, nie dlatego, że jej się nie układało tylko mi. Jak już wcześniej wspominałam zawsze miałam skłońności do myśli samobójczych. Wiem teraz, że to głupie, że wtedy jej na to pozwoliłam ale cóż, młode głupie lata... Było tak wspaniale przez jakieś 2 lata. Niestety czar prysł, wyjechała, zmieniła szkołe i wszystko się popsuło. Od tamtej pory nie umiałam z nikim już tak wspaniale się dogadywać jak z nią. Niedawno sama zmieniałam szkołe, gdyby nie fakt, że jest tam kilku znajomych nie miałabym do kogo gęby tam otworzyć. Nie umiem rozpoczynać nowych znajomości..
Umiem ale tylko z chłopakami i wcale nie chodzi tu zaraz o miłość tylko o taką czystą przyjaźń. W ciągu ostatnich 2 lat poznałam dwóch wspaniałych chłopaków, rozmowy całymi nocami, śmiechy, dogadywałam się jak z moją najwspanialszą przyjaciółką. Z jednym kontakt urwał się tak po prostu, dziś cholrenie tego żałuję, że pozwoliłam odejść tak wspaniałemu człowiekowi z mojego życia. Z drugim nie mam najlepszego kontaktu przez zazdrość mojego chłopaka, co prawda zawsze mogę na niego liczyć a on na mnie ale to już nie to samo..
W domu także czuję się samotnie.
Z pewnością stwierdzam fakt, że ludzi takich jak ja jest stanowczo za dużo. Nienawidzę przechodzić koło osób, którę są odtrącane i stoją same z boku. Co one wtedy czują? Bezsilność, beznadziejność.. Tak niestety.
A wy potraficie nawiązywać nowe znajomości czy wam też to przychodzi z trudem? Co myślicie, kiedy widzicie osoby stojące samotnie w koncie?
Inni zdjęcia: W pedeku patkigdŻycie jest piękne patkigdMoje patkigd:* patkigd:* patkigd:* patkigdKiedy to było patkigdPati patkigdW Ciechocinku patkigdNa placu zabaw patkigd