Dużo się mówi w dzisiejszych czasach o wszelakiej tolerancji bardzo szeroko pojętej. Panuje ogólne mniemanie, że mamy w XXI wieku tolerować wszystkich i wszystko. Tolerować gejów, tolerować inne religie, tolerować zbrodniarzy, tolerować krzywe znaki na drogach, może niedługo zaczniemy tolerować pleśń na suficie bo to właśnie ona tutaj zapragnęła się rozszerzać? Mniemam, że ludzie zaczęli się gubić w tym, co z pozoru jest bardzo fajnym wytłumaczeniem dla "inności" starając się ją propagować a będąc w rzeczywistości jej ogranicznikiem. Wybaczcie, jestem w stanie pojąć zachowania innych ludzi w okół mnie, jeżeli one nie są ani obraźliwe w stosunku do mojej osoby, ani nie urażają mnie w żaden sposób. Jeżeli liberalne państwo zakłada zasadę tolerancji i wzajemnej miłości, to hmm... idzie koleś, zaczyna mi mówić, jaki to ja nie jestem, gada przy tym od rzeczy, farmazonami i kwieciście, i co? "Dzięki koleś za twoje zdanie, ale toleruję cię" mam odpowiedzieć? Świat się pogubił robiąc z wysokiej wartości moralnej zwykłą błahostkę. Zniszczenie ideału, zapomnienie o głównych wartościach, które kierowały ludźmi w momencie pierwszego użycia słowa "tolerancja" w odpowiednim znaczeniu. Teraz tylko tak, każdy człowiek ma inne "limity graniczne" co do określonych zachowań. Skąd więc wiadomo, kto ile przetrwa w "tolerowaniu" innych, grubiańskich czasem zachowań? Zatem wynika z tego, że samo pojęcie tolerancji powinno być uzależnione od danego człowieka. Jeżeli jednak już tak miałoby być to w takim razie cała idea systemowego tolerowania danej jednostki (religie, homoseksualiści, wojny) legła w moich oczach w gruzach. Nie można bowiem zakładać, że każdy ma taki sam limit na dane zjawiska, co tym samym powoduje różnorakie interpretowanie przez właściwie każdego. To wprowadza natomiast zmiany ideologiczne w samym pojęciu, które będąc z założenia uniwersalne, nagle staje się dopasowane do każdego małego człowieczka żyjącego nawet w swoim malutkim światku. Takie podejście do sprawy z klei wyłącza możliwość tłumaczenia złych zachowań brakiem tolerancji lub zbytnim tolerowaniem czegoś. Bo jak można wprowadzać te pojęcia, jeżeli w grupie 10000 osób każdy będzie miał swoje konkretne zdanie? A może tolerancja to tylko czysta abstrakcja?