coma, comą, a ja nie mogę zasnąć...
pierwszy znak jakby z wnętrza wydobył się chmur bez tchu bez sił bez wiary znak jakby ktoś mocno chciał mi przypomnieć..
całą noc nie mogłem spać .. mała, ty wiesz, dławi mnie tlen a każdy dzień wymyka się druga zero trzy, nie ma dokąd iść
jak mogłeś odejść stąd w taką nieludzką noc
moja głowa chce, moja głowa znać jakiś powód
na całe szczęście wiem jak radę dać bez wiary
musiałem znowu się schlać Listopad włazi do miast tyle razy próbowałem
tak mi przykro chciałbym jeszcze raz
ta piosenka jest dla mnie, bo jest w niej listopad.
wieczór lekko wlewa nam się do głów... wódka naturalnie przywraca pion bo wszystko jakby z dala i przez szybę Kwiecień się rozmywa nad chodnikiem żadne zło nie wstrząśnie mną póki co jestem tutaj z tobą poza krzykiem zobacz jak cudownie marniejemy zapętleni w treści bez znaczenia... stopą nie dotykam już chodnika. a potem, kiedy wspomnę, jeśli wspomnę cię zawładnie mną ochota zgłębić myśli.. to nie istotne jak wszystko waży mniej i nie przybliża się.. Nieważne, niepiękne, wyblakłe.
To nieistotne z perspektywy absolutu.
ta piosenka jest dla ciebie, bo jest w niej kwiecień.
nieważne od kiedy bez lęku polegam na ciszy znalazłem jedyne źródło i cel wszelkiej racji zaprawdę niewiele zabrakło a byłbym cię stracił... przeważnie pijemy wódkę przy stole w ogrodzie
wiem, że od lat nie mieliśmy o czym porozmawiać nie wiem, czy znasz mnożące się dzieło swojej wolib bardzo bym chciał powoli o wszystkim ci przypomnieć
każdy proton tęskni za istotą Absolutu
chciałabym zasnąć...