Czasami czuję się jak dziecko, które potrzebuje miłości i dużo uwagi.
Wymagam więcej niż powinnam chcieć, czuję że szczęście
jest za dużym marzeniem jak dla mnie...
Czuję, że nie zasłużyłam, aby w życiu doznać choć jednej przyjemności.
Raz jest okey, a raz wszystko się wali, kwestia przyzwyczajenia,
już teraz wiem, że zawsze może być gorzej. Przyzwyczaiłam się już do myśli,
że jestem ofiarą losu,a może tylko mi się tak wydaje..
Kiedyś świat był inny, a może tylko ja się zmieniłam. Byłam silną
osobą, która nie wiedziała nic o cierpieniu, godziłam się z każdą
porażką, choć uparcie dążyłam do celu. Nie przejmowałam się niczym,
miałam wszystko gdzieś, a teraz? Teraz zadręczam się, tym że nie licze
się dla niego, jestem nikim i nie istnieje dla niego, kompletne zero. A tak
bardzo chciałabym usłyszeć od niego że jestem choć trochę ważna.
Mówią że wiara czyni cuda, ale ja już chyba za długo wierze.
Czekam z nadzieją że napisze dwa, choć bardzo znaczące słowa..