Odkąd tylko rano otworzyłam oczy, czułam, że to będzie ciężki dzień. Nie miałam ochoty ruszyć się z łóżka, a tym bardziej iść do szkoły. Przecież jak dzisiaj tam nie pójdę to nic się nie stanie - stwierdziłam, po czym naciągnęłam kołdrę na głowę i odpłynęłam w krainę lekkości, swobody, w cudowną krainę snu. Było jakoś po dwunastej, kiedy obudził mnie dźwięk telefonu. Zerknęłam na wyświetlacz i nie zastanawiając się długo odrzuciłam połączenie, a następnie wyłączyłam telefon. To znowu Ty. Cholerny idiota, bawiący się uczuciami bezbronnych dziewczyn. A może tak cofnijmy się cztery miesiące wstecz. Poniedziałek. 9 luty. Wieczór. Wracałam do domu jak zwykle po zajęciach z angielskiego, trzymałam w rekach kilka książek, które wyślizgiwały się przez te cholerne rękawiczki. Pamiętam, że wtedy strasznie śpieszyłam się na autobus. Zostało mi jeszcze około dwieście metrów do przystanku. Wystarczyło tylko wyjść zza rogu... No i właśnie wtedy na Ciebie wpadłam. Książki były porozrzucane po chodniku, ja straciłam równowagę i się wywróciłam. Przez chwilę nie miałam pojęcia co się dzieje, świat lekko wirował, a pupa bolała od upadku. Nagle przed twarzą zobaczyłam jakąś dłoń. Pomogłeś mi wstać, zacząłeś przepraszać za to, że mnie nie zauważyłeś, a ja ? Ja Cię w ogóle nie słuchałam. Skupiłam się całkowicie na Twoich oczach... Były takie piękne... Jasno-niebieskie idealnie kontrastujące ze śniegiem. I gdy na chwilę odwróciłam wzrok, zobaczyłam jak autobus odjeżdża z przystanku. Nie zdążę dobiec na następny... Poczułeś się wtedy winny i uparłeś się żeby odprowadzić mnie do domu. Zgodziłam się. Od tamtego dnia widywaliśmy się codziennie. A pod koniec marca zaczęliśmy być razem. Nasi znajomi cieszyli się, że jesteśmy razem, każdy mówił, że zostaliśmy dla siebie stworzeni. My też tak myśleliśmy. Mieliśmy tyle wspólnych zdjęć, jakiś rzeczy, tyle przepięknych wspomnień. I nadszedł 24 maj. Pamiętam ten dzień jakby to było wczoraj. Szłam do Ciebie jak zwykle jakoś po osiemnastej. Nie pukałam do drzwi, bo miałam dla Ciebie prezent. Po cichutku weszłam do domu. Wiedziałam, że Twoich rodziców nie ma. Weszłam po schodach na górę, i skręciłam korytarzem w lewo wprost do Twojego pokoju. To co tam zastałam w jednej sekundzie rozszarpało moje serce na miliony drobniutkich, krwawiących kawałków. Leżałeś w łóżku z jakąś dziewczyną. Zupełnie nago. Stałam w drzwiach i nie mogłam się ruszyć, miałam ochotę krzyczeć, ale coś zablokowało mi gardło. Paczuszka z prezentem wypadła mi z rąk. Wtedy oderwałeś się od ust tej dziewczyny i z przerażeniem spojrzałeś na mnie. Nie czekałam aż coś powiesz, desperacko rzuciłam się schodami w dół, a potem nawet nie zamykając drzwi wybiegłam z domu. Zraniłeś mnie... Przecież było nam razem tak dobrze, byłeś moją pierwszą miłością. Bardzo długo nie mogłam tego zrozumieć. Próbowałeś się tłumaczyć, ale te żałosne teksty typu "to była chwila słabości." strasznie mnie to irytowało, nie chciałam ich słuchać ani w to wierzyć. W czerwcu można by powiedzieć, że byłam już wyleczona. Nauczyłam się oddychać bez Ciebie. Jednak zawsze w moim sercu pozostanie taka mała czarna plamka, która niekiedy będzie mnie pobolewać i przypominać o zdradzie.... To już koniec tej historii. Pora wstać, zjeść coś i zapalić papierosa. Nowy nałóg wzywa...
Inni zdjęcia: 88888888888 podgolymniebem1547 akcentovaDrops & Sunset photoslove25Chapeau bas. ezekh114Miłość jednego imienia samysliciel35Wybrzeże morza czerwonego bluebird11Po przerwie liskowata248Perspektywa. ezekh114Moje nowe butki # PUMA xavekittyxKwitki z mojej rabatki :) halinam