To kolejny z tych dni kiedy czuję się źle. Nie mam ochoty na jedzenie, na rozmowy. Po prostu jestem nie do życia. Jedynie poduszka i koc potrafią mi pomóc, bo przecież to one pochłaniają część mojego bólu każdej nocy.
*
Wszystko się tak drastycznie zmienia. Znów wraca ten pieprzony stan co wcześniej. Czuję się gorzej i gorzej. Potrzebuje osoby, która nie będzie nic mówić, kogoś kto będzie milczał i dodawał mi otuchy tylko swoją obecnością. I brak mi miłości, a samotność powoli zaczyna mnie przerażać. Nic nie idzie po mojej myśli. Nie panuje nad sobą. Oczy coraz częściej zachodzą mgłą. Świat szarzeje. Nie tak miało wyglądać moje życie.
*
Chcę uciec do miejsca, w którym będę mogła w spokoju pomyśleć i ułożyć sobie jakoś cały ten chaos, który mam w głowie. Obmyślić plan jak nauczyć się oddychać bez Ciebie...
*
Położę się spać. Wstanę rano. Może nawet zjem śniadanie. Pójdę do szkoły. Wrócę do domu. Udam, że wszystko jest okej i pozwolę na to, aby to monotonia była stałym elementem mojego i tak już nic nie wartego życia.
*
I nie pozwól, żeby moje serce znów pękło. Nie tak łatwo jest pozbierać później to co z niego zostało i dopasować do siebie niektóre części.
*
I nie mogę sobie pozwolić na to, aby moje serce zaczynało bić szybciej na Twój widok , aby oddech stawał się cięższy tylko dlatego, że zaraz mnie dotkniesz. Nie chcę czuć ciarek na szyi kiedy mnie całujesz. Ja po prostu nie chcę już cierpieć.