Nie będę już dłużej udawała, że wszytsko jest ok.
Nie będę siedziała po cichu.
Popadam w coś strasznego. Nie mogę zapanować nad tym co się dzieje ze mną, z moim życiem.
Nie potrafię cieszyć się tak jak kiedyś. To mnie wykończy. Powoli przestaję być sobą.
Przecież tak bardzo nie chcę, żeby tak było. I jeszcze to ukrywanie się z niektórymi rzeczami.
Przecież to jest bez sensu. Nie ogarniam swojego życia ostatnio. Nie ogarniam niczego.
Może maska, o której ostatnio mówimy na języku polskim, nie jest takim złym rozwiązaniem?
Przybierać maskę na każdy dzień. Nikt się nie domyśli? Nikt nie będzie widział, że coś jest nie tak?
Przeczytałam dzisiaj jedną ze swoich notek sprzed prawie 2 lat.
Zrobiło mi się tak jakoś dziwnie. Smutno? Być może. I nagle wszystko wróciło.
Jezu. jakie to jest nielogiczne.
Zaraz idę spać, bo nie wytrzymam. A do piątku żyję w stresie. Jeszcze większym niż do tej pory.
Gdy mówię, że nic mi nie jest, chcę powiedzieć, że potrzebuję pomocy.
Nie wiem od kogo, ale potrzebuję.
I nie nadaję się na psychologa, tak stwierdziłam ;c
xoxo