OK, może tego nie widać, na pierwszy rzut oka.
Może to w ogóle przeze mnie nie przemawia.
Może ktoś pomyśleć, że to na pokaz, że udawane i wymuszone. Jak zwykle.
Ale brakuje mi tego uczucia. Brakuje mi pieprzonego pedałowania i poczucia wolności.
Odliczam sekundy do momentu, aż będę mogła wsiąść na rower i po prostu.. jechać. Chcę o tym opowiedzieć, ale nie mogę. Próbuję coś złożyć w zdanie, to co czuję podczas jazdy, ale nie umiem. Coś, co dla kogoś może wydawać się zwykłym środkiem transportu, dla mnie nabrało innego znaczenia. To coś, co pozwala człowiekowi poczuć się wolnym i niezależnym. Zwłaszcza po przejechaniu większej odległości. Kawałek metalu. Korba, łańcuch, pedały. Serce roweru. To właśnie daje ci możliwość udowodnienia, jak silny jesteś. To coś innego, niż wduszenie pedłu gazu. To ty sprawiasz, że się przemieszczasz.
Głupio to brzmi.
Prozaiczna rzecz, ale cieszy mnie. Bardzo. Daje mi wiele radości, spełnienia, satysfakcji.
To dopiero początek mojej przygody z dwoma kółkami, ale mam już plan. MY mamy plan. Kosztem wszelkich wyjazdów...
Zaczynam układać wszystko w głowie, nie mogę się doczekać. Już w tej chwili chciałabym spakować się, wsiąść na rower i odjechać.
Powolutku do celu...