photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 12 LUTEGO 2012

M

 

Marta i Jogurt.

Zawsze spokojnie.

 

Dzisiaj cinciusiowa zainspirowała mnie do napisania notki o 'trudnych' koniach, czyli wszelakiego typu złośnikach, dominantach, wrażliwcach, agresorach, tudzież killerach.

Przykłady? Klacz Prima, która witała wchodzących do boksu, przednimi nogami, ogier Dereń, który tak kochał ludzi, że przyciskał ich do ściany, a przy próbie odsunięcia, kopyta fruwały na wszystkie strony, młodszego ogierka Mulata, który miał nawyk żucia ludzkiego mięsa.

Często ludzie przedstawiają początek pracy "naturalu" jako 7 gier Parelli'ego.

Bez tego ani rusz.

Aczkolwiek jak zacząć grać w owe gry z koniem, który nie da do siebie podejść?

Jak podejść i poklepać w nagrodę, jak koń nam odda zębami w twarz?

Cóż.

Jak bardzo nie lubię tych całych słów i określeń związanych z naturalem, które wydają mi się przereklamowane i przesadzone, tak najtrafniejszym sposobem pracy z końmi znalazłem u pana Hempflinga.

Chociaż u niego też można się doszukać pewnych luk w programie, jego metoda wydaje mi się najmniej inwazyjna i prosta ze wszystkich.

Jako początkową pracę uznaje szeroko pojęty join-up z wykorzystaniem nie round pen'u, acz picadero.

Jest to nie lonżownik, lecz w kształcie kwadratu o wymiarach, o ile się nie mylę, 11,5x11,5.

Dlaczego kwadrat? Ano dlatego, że koń poruszający się cały czas po kole, zmusza mięśnie do nieustannego wysiłku, obciążając tylko jedną stronę ciała. W kwadracie koń porusza się na zmianę ruchem prostym i po łuku, ćwicząc przede wszystkim stabilność w chodach.

 

Ale wracając. Polecam ten oto film, ale tylko dla znających w miarę j. angielski.

http://www.youtube.com/watch?NR=1&feature=endscreen&v=zvuzDWleWeU

 

Gość stawia bardzo dużą wagę na upewnieniu konia, że może nam bezgranicznie zaufać.

Jak? Jedynie poprzez swoją własną wewnętrzną siłę, opanowanie, konsekwencję i spokój.

Pierwsze ciekawe ćwiczenie polega na wymuszeniu zatrzymania się. Prowadząc konia, idąc PRZED nim, nagle stajemy i koń ma bezwarunkowo się zatrzymać.

To taka sama historia jak z całym tym jeżem i przesuwaniem konia.

Degraduje to do poziomu niżej w hierarchii w tempie natychmiastowym.

Właśnie dla TYCH koni to jest takie ważne. Dla koni tratujących, gryzących, kopiących. To jasne, że nie zatrzymamy konia samym ciałem, kiedy on jest zdeterminowany, aby w nas wjechać.

Tu się przydaje picadero i jakiś fajny bacik, który świszcze i na początek odgoni od nas konia.

Koń biegnąc na nas robi dokładnie to samo co my, biegnąc do niego.

Zmusza nas do ucieczki, albo do stania i zostania stratowanym.

Tak, to niebezpieczna zabawa na początku, jeśli się ma do czynienia z naprawdę trudnym charakterem.

Właśnie dlatego sama myśl odganiania jest taka ważna, oraz kontrolowanie konia, hamując go, gdy my tego chcemy.

To jest niezmiernie ważny punkt szkolenia.

Bycie końskim przywódcą.

 

Przypadki niesubordynacji nie muszą wcale wyglądać tak strasznie jak te, które podałem.

Zwykłe "bycie zmułem", gdy koń się wlecze jak ślimak i nie chce się odsunąć nawet jak zaprzemy się całym ciałem to chyba jeszcze gorsze przypadki. Aby "obudzić" trochę takiego z pozoru nieszkodliwego zmuła, należy także wykorzystać join-up oraz nagłe zatrzymania przy prowadzeniu.

Starać się pokazać koniowi, że "w każdej chwili może się coś stać", że ma być zwarty i gotowy do biegu, jeśli ty-alfa, tak zadecydujesz.

Coś do przemyślenia.

 

 

 

Pozdrawiam, Grzesiek.

Zarejestruj się teraz, aby skomentować wpis użytkownika ilneige.