Poznali się na wakacjach. Obóz dla młodzieży był prawdziwym rajem, żeby się lepiej poznać. Długie spacery po plaży, szukanie muszelek w piasku i kąpanie się w morzu. Teraz mają po szesnaście lat i są ze sobą już prawie rok. Nie mieszkają blisko siebie, wręcz przeciwnie. Ona w dużym mieście, w którym zawsze coś się dzieje, a on w małym miasteczku, gdzie tylko czasami odbywają się jakieś małe imprezy czy bale. Widzą się najczęściej raz w tygodniu, co na początku im bardzo przeszkadzało, ale później zrozumieli, że inaczej, być nie może.
Piątek, dzień w którym się widują. Tym razem chciał ją zabrać na romantyczną kolację do jakieś restauracji w jej mieście. Umówili się o ósmej. Zawsze tak robili. On przynosił jej kwiaty, ona się do niego uśmiechała, on całował ją lekko w policzek i tak dalej, i tak dalej. Czekał chwilę i zobaczył jak z pełnią uśmiechu dąży do restauracji z przeciwnej ulicy. Machała do niego, czekała na zielone światło i kiedy się wreszcie zapaliło przechodząc przez ulicę, nagle świat się zatrzymał i widać było tylko pękające lusterko, którego odłamki powoli wędrowały w powietrzu.
Kilka godzin spędzonych na ostrym dyżurze pomogło mu zrozumieć co tak naprawdę się stało. Wydawało mu się, że przed chwilą jeszcze się do niego uśmiechała z drugiej strony ulicy, machała ręką i pokazywała jak dobrze umie chodzić w szpilkach po drodze pełnej dziur. Wszystko miało sens zanim....
-Panie doktorze! - zawołał chłopak widząc chirurga wychodzącego z sali operacyjnej. Ostro dyskutował o czymś z pielęgniarką.
-Nie, nie wezwij jej rodziców, masz do nich numer?
-Tak panie ordynatorze to moi sąsiedzi z bloku, zaraz do nich zadzwonię. Jestem pewna, że się załamią, to była ich jedyna córka.
Chłopak stał jak oniemiały, czy się nie pomylił? Najwyraźniej nie. Jego dziewczyna nie... nie żyje. Miał ochotę wrzasnąć na cały szpital, jak bardzo nienawidzi tego świata, ale zrozumiał, że tym nic nie wskóra. Chciał być razem z nią, wszędzie i zawsze.
Asia .