Już tylko zimny dreszcz przeszywa cię całą
I zimny deszcz obmywa me ciało
Mijam tyle dziwnych miejsc a światła migają
Ludzie znowu pędzą gdzieś a ja zostaję
Kiedy niebo ciemnieje nade mną, czasem mi ciężko, czasem mi fajnie
Niech nie gasną latarnie, lubię miasto gdy nie może zasnąć
Moje hobby, mój rap, moja pasja
Mój świat, moja praca - o tym marzyłem
O tym śniłem, ale nic na siłę
To nie koniec to początek wierz mi będzie dobrze
Chodźmy stąd i wyrzuty zostaw sobie na potem!
Boże, ludzie starzeją się, marzenia nikną
ja chcę tylko moim bliskim zapewnić wszystko.
Na tym osiedlu, gdzie rap znaczy więcej niż pop,
Gdzie czasem hajs znaczy więcej niż coś,
Co mam powiedzieć gdy zapytają mnie o przyszłość
że lubię wydawać hajs, trwonić cenny czas,
Chcę upić się i zgubić ją i zgubić sens
Pamiętam jak przez maniury chlałem jak psychopata
Pamiętam to jak dziś, dziś to wszystko wraca
Nie ma Cię, gdy moje życie spada w dół i
Nie ma Cię, gdy wszystko łamie się na pół i
Nie ma Cię i nie wiem już gdzie jesteś
Ale dobrze że
Nie wiesz co u mnie
Bo pękło by Ci serce
Odejdziesz a mikrofon pójdzie ze mną do grobu
On jest moją bronią, to moja duma i honor
Niech inni patrzą, wyglądasz bosko
Jesteś słodka jak wendeta, gorzka jak mokka
Chłodna jak metal, seksu głodna jak Carmen Electra
Masz super biodra, płonie w nich iskra
Charyzma to mój talizman, uwierz we mnie jak w islam