"Więc tak wygląda niebo..." - pomyślałam. Rozejrzałam się dookoła, spostrzegłam niesamowitą ilość kwiatów - wszystkie białe i jasnoczerwone. Po prawej stronie znajdowała się ławeczka, na której siedziała moja...
- Babcia... - szepnęłam niepewnie.
- Usiądź, Sophie... - rzekła do mnie i poklepała miejsce obok siebie.
Stałam chwilę w miejscu, wpatrując się w widok za nią. Zachodziło słońce, które rzucało dziwne cienie na jej twarz. Po chwili pokiwałam głową i usiadłam, poczułam jej ciepłe dłonie na ramionach.
- Musisz tam wrócić... - szepnęła i wskazała miejsce, w którym natychmiast pojawił się obraz. Derek obejmujące moje sine ciało, szeptający słowa miłości i przeprosiny. Obok niego Cameron również płaczący, lecz w jego oczach czaił się gniew. Spojrzał na Dereka z nienawiścią i przeklął głośno, uderzając pięścią w jakiś kamień.
- On Cię kocha... - rzekła babcia i pogłaskała mnie po policzku.
- Gdyby mnie kochał, nie zabiłby mnie - powiedziałam, krzywiąc się lekko.
- Kochanie, on był zazdrosny. To, że jest potworem w niczym mu nie pomaga, no chyba, że chce szybko zabić nieprzyjaciela - Anabell zaśmiała się, na moje usta również wstąpił delikatny uśmiech. - Uważał na siebie przy Tobie jak tylko mógł, ale gdy zobaczył Cię w ramionach innego po prostu nie wytrzymał.
Westchnęłam cicho i zerknęłam na Dereka. Wyglądał tragicznie - jego ubrania byłu podarte, na rękach miał liczne rany, po policzkach spływały mu łzy.
- Jak mogę tam wrócić? - zapytałam, babcia uśmiechnęła się do mnie.
Chwilę później poczułam okropny ból, dławiłam się czymś. Uczepiłam się czegoś ciepłego - jak się okazało ramion Dereka.
- Derek... - wychrypiałam.
- Sophie! - wrzasnął chłopak. - Sophie, ukochana...
Usłyszałam szloch, prawdziwy mało męski szloch.
- Kocham Cię, Sophie - szeptał z żalem w głosie. - Kocham Cię, kocham Cię, kocham...
- Ja Ciebie też - chciałam powiedzieć, lecz moje starania poszły na marne. Znów poczułam, że się oddalam.
- Nie umieraj, najdroższa. Błagam, nie umieraj. Nie zostawiaj mnie. Sophie, do cholery!
Derek przegryzł swój nadgarstek do krwi i podsunął mi go do ust, rozkazując picie z niego. Pokręciłam przecząco głową - wolałam umrzeć niż stać się jednym z nich.
- Sophie Margaret McCarson pij! - wrzasnął chłopak. - Chcę mieć Ciebie już na zawsze obok siebie, więc pij to!
Słysząc jego słowa rozczuliłam się trochę, właśnie wyznał mi, że chcę żebym była jego do końca marnej wampirzej egzystencji, żebym ubarwiała mu trochę życie. Przytknęłam usta do jego nadgarstka.
- Tak, maleńka... - szepnął z ulgą. - Pij kochanie, pij.
- Co na to wszystko powie Acheron, Dereku? - zapytał nagle Cameron.
Odwróciłam się w jego stronę, uśmiechnął się do mnie ciepło. Odsunęłam delikatnie nadgarstek Dereka, nie protestował. Podniósł się i już zaraz byłam w jego ramionach.
- Miałeś rację... Stwarzam tylko problemy. Puść mnie, proszę. Mogę już sama chodzić.
Wampir westchnął lekko zirytowany i postawił mnie na ziemi. Zachwiałam się, tym razem z pomocą przyszedł mi rudzielec. Oczy Dereka momentalnie zrobiły się czerwone.
- Nie dotykaj jej! - warknął już odmienionym głosem. - Ona jest moja, rozumiesz?! MOJA!
- Tak, jestem Twoja - powiedziałam niepewnym głosem, po chwili odezwałam się głośniej. - Jestem Twoja! Kocham Cię, rozumiesz? Kocham...
Nagle wybuchłam płaczem, czułam się okropnie.
- Sophie... - Derek objął mnie i mocno przytulił.
aut.
Może być?
Później dodam piosenkę ;D