Przypomnialam sobie ten czas kiedy to nie moglam powstrzymac wyplywajacych ze mnie slow. Rwacy potok mysli. Nie saczyly sie tak marnie jak teraz. Przychodzi ten czas kiedy czlowiek powaznieje- musi isc wyprostowany z usmiechem na twarzy, skrywac brudne zakamarki duszy, ktore wyrywaja sie w nieodpowiednich momentach. Nic to. Kogo tak naprawde obchodzi co czujesz, o czym myslisz?
Izoluje sie. Wytwarzam bezpieczna przestrzen, gdzie nikt nie bedzie wstanie mi sprawic przykrosci. Za bardzo uciekam. Bronie sie gdy nie ma zagrozenia. Wybucham. Rozrzucam pyl radioaktywny.
Jest dobrze. Noc mi nie sluzy. Ostatnio. Paranoje. Halucynacje. Krew, ciagle ta krew. Skoki cisnienia, temperatur i takie sa efekty.