czas gdzieś się ulatnia, ciało i umysł balansują pomiędzy jawą a snem, czyli przyszła. czuję już jesień; w zimnym powietrzu i na zimnej, pękającej skórze, w pościeli, która coraz bardziej kusi, w narastającej senności i melancholii, w każdym kolejnym kubku wypitej herbaty, w pustym żołądku, w twarzach i głosach ludzi, w usychających malinach, w wieczornej ciszy, a nawet w pustym, milczącym mieszkaniu. i mimo że rozkoszuję się tym wszechobcenym smutkiem, to chciałabym przespać albo przeleżeć czas do zimy, do upragnionych świąt. mózg i tak się wyłączył, a rozsądek od dawna przegrywa. śnię na jawie i znów jestem bardziej w sobie niż z ludźmi. cały czas czekam, bo nie mam tutaj ani ciebie, ani rodziny, ani nawet kota, którym mogłabym nacieszyć zmysły; dzięki któremu mogłabym przestać czuć się tak pusta i wyprana ze wszystkich sił i emocji, a poczuć się bardziej ludzka i żywa. pugubiłam się. przegrywam. ale nadal walczę i chcę wygrać. może ciut mniejsza, ciut bardziej krucha. ale chcę przetrwać. dla ciebie. i dla samej siebie.
28 LUTEGO 2017
25 WRZEŚNIA 2016
21 WRZEŚNIA 2016
20 WRZEŚNIA 2016
15 WRZEŚNIA 2016
25 MAJA 2016
13 MARCA 2016
9 MARCA 2016
Wszystkie wpisy