gdzieś pod Wiedniem. pamiętam dobrze, to był początek czerwca i słońce tak pięknie grzało i drażniło oczy.

brakuje mi tego słońca. tzn, słońce jest, ale brakuje mi wyższej temperatury i, co z tym związane,

lżejszych ubrań. nie ma to jak wskoczyć w letnią kiecuszkę albo jakieś krótkie gatki i pomykać po wiejskich drogach ; D

mam za dużo wydatków i za mało kasy. za mało ścian w pokoju i za dużo mebli. za mało czasu. w piątek zajmę się moim nowym nabytkiem, piękna złota, rama po obrazie należącym do mojej prababci. muszę tylko kupić korek, spray w kolorze starego złota, potem wszystko poskręcać, powiesić nad łóżkiem i wywołać zdjęcia.

byle do piątku. a potem byle do świąt. od świąt byle do maja. a potem byle do wakacji. a potem byle do przeprowadzki, będzie więcej powietrza i oddechu.