Saszowa impreza urodzinowa przeszła moje najśmielsze oczekiwania :)
Wszyscy się świetnie integrowali i pragnę zaznaczyć, że była to również integracja międzynarodowa :D Obyło się bez tłuczonego szkła i skarg od sąsiadów. Bardzo mile spędzone chwile w gronie najcudowniejszych ludzi pod Słońcem! Z tego, co wiem grono nielicznych wytrwało do ósmej rano, a po obudzeniu i zjedzeniu śniadania zajęliśmy się układaniem puzzli :)
A na zdjęciu mój przyszły mąż ze swoim nowym przyjacielem Nikonem D3200. Nareszcie będziemy mogli razem się błąkać po mieście i robić zdjęcia. Nic więcej mi już do szczęścia nie potrzeba ^^