Zobaczymy, jak wyjdzie, ale prawdopodobnie będę was zarzucać zdjęciami z Gdyni.
Taaak, ten tydzień minął bardzo szybko.
W zasadzie oprócz szkoły, francuskiego i oazy polegał na tym, żeby się zresetować.
Czuję się, jakby ktoś ze mnie wyrwał strony. No, takie tam, Hania-książka.
Śmieszne jest to, że niektórych nie da się wyrwać, tylko tak wiszą między książką a podłogą.
Albo się sklejają i potem wracając do domu mam schizy o.O
Wczoraj ze Sławkiem szukaliśmy dżewa. A potem ze mną siedział, żebym mogła je naszkicować.
Do czasu, aż zaczęło padać. Kap, kap, kap, kap, kap.
A potem to już lało. Wróciłam do domu cała mokra.
W zasadzie to nie wiem, co robiłam później. Strasznie się opieprzałam.
Tatuś zrobił mi wieczorek poezji, czyt. Szymborska zawsze spoko. Dla mnie kobieta jest genialna. Jestem w trakcie czytania jej biografii, która raczej zasmuca, ale nie zmienia faktu, że talent to poetka miała. :)
Później oglądaliśmy film, "Pamiętnik". Nieważne, że oglądałam go już miliony razy. Nieważne, że znów ryczałam jak bóbr. Nieważne.
Ważne, że film był dobry.
Około północy dostałam natchnienia i kontynuowałam mój szkic.
Po pierwszej poszłam spać.
A dzisiaj do lekcji! :D