rano waga dziwnie wahała się między 59,8 a 60,2
nie wiem ile jest. wypiłam dziś sporo tego nieszczęsnego kefiru. nawet trskawkowego, ale miał 0% tłuszczu.
od jutra ser. pomyślałam, że macie rację. będę dodawała odrobinę keczupu. żeby jakoś to lepiej mi podchodziło.
ogólnie dziś dzień dość zabiegany. zakuuuupy. dokupiłam sera na te dwa dni, kupiłam bluzkę, spodnie i sandałki.
poza tym wagę nową ! ha. taką śliczną, z pomiarem tłuszczu i wody w organizmie. pokazuje mniej o 0,5 kg.
tamta stara była zepsuta, więc mogła źle pokazywać, ale dla pewności - we wrześniu pójdę do pielęgniarki i zważę się, zmierzę. ona tam ma to idealnie zrobione wszystko.
od jutra więc podaję wagę na nowej, działającej w pełni wadze, ha.
poza tym pokłóciłam się dziś w centrum handlowym z mamą i jej przyjaciółką ( mamy cudowny kontakt )
mówiły mi przy ludziach, jak schudłam, że już wystarczy, bo przesadzam itd...
myślałam sobie, że jak moga tak na głos. jak ludzie mnie teraz widzieli, to sobie myśleli - to jak ona KU*WA mogła wyglądać przed odchudzaniem ? spasła świnia !
zauważyłam, że coraz bardziej wpadam w panikę, kiedy ktoś mówi o odchudzaniu, szczególnie moim.
trzeba brać się w garść. a jutro koncert HEY !!!!