Jak pizza? Szczerze? Chcę mi sie po niej umżeć! Nie, nie dlatego, że zjadłam 1700 kcal. Chodzi o to, że dowiedziałam się, że moja cicocia, z którą tam byłam, chora jest na raka. Kiedyś codziennie u nas bywała, miałyśmy taki dobry kontakt. Mieszka 10 min drogi, a wszystko się urwało, bo pokłóciła się z mamą! Najpierw wujek chory na raka, potem ciocia! Nie no, zwarjuję. A matka ma to w dupie, bo ich nienawidzi. Wróciłam do domu i powiedziałam jej jak jest z ciocią -jej siostrą, a ona:
''Wiem i co z tego?''
Ja: ''Skąd wiesz? I co? Nie obchodzi Ciebie to? Kłótnia nie jest w tej chwili ważna, ona może umżeć! To twoja siostra. Jest w tobie coś z człowieka?''
Ona: ''Wiem od Mileny. Nie chcę na ten temat rozmawiać.''
Potem długa kłótnia, na koniec mama nagadała się na ciotkę i powiedziała, że nie intersuje ją to, że to jej jakieś wymysły! Najbardziej wzruszyło mnie to, że gdy siedziałyśmy z ciocią u niej w domu na kanapie, powiedziała mi, że od wielu lat pisze pamiętnik, że wkleiła tam życzenia i list, które dostała ode mnie kiedyś (tu się rozpłakałam) i że odda mi ten pamiętnik, gdy umrze, bo nikt jej nie rozumie jak ja. Ryczałam, poszłam do łazienki... chciałam umrzeć, teraz też płaczę. Jeżeli moja ciocia umrze, ja też. KOCHAM JĄ, KOCHAM JĄ. Ona nie może... do tego matka zabrania i utrudnia mi kontakt z nią! Kurwa, PATOLOGIA!
Mam dość życia!
Wszystko tak cholernie boli.
Wszystko jest takie do dupy.
Wszystko!