Nowe buty są. Dzisiaj moje nogi po zajęciach wyglądały jak na zdj, nawet jeszcze gorzej. Nie tylko pięty, ale i palce całe w krwi! Boli, boli, boli! Wnerwiłam się na zajęciach. Jest możliwość, że nie wystartujemy na żadnym turnieju -masakra. Ale jeszcze jest jakaś szansa. Wszyskiego dowiem się za dwa dni -moje życie rozstrzygnie się w środę.
Jak z dietą? Dobrze. Mam wrażenia, że cały obiad spaliłam na spacerze i ostrym treningu. Wieczorem doszły 2 kanapki ok. 400 kcal, tak więc nie jest źle. Tysiąca nie przekroczyłam. Jeżeli pociągnę tak dalej, to spełnią się moje cele, marzenia. Nie mogę wypaść z tej gry, nie teraz.
Tyle nauki, tyle nauki. Ojojoj... a mam taka ochotę położyć się w łóżku, do uszu włożyc słuchawki z jakimś dobrym rockiem, odprężyć się, pomyśleć. No ale życie chyba uważa, że nie zasługuje, bo zwala na mnie tyle obowiązków. To ja lece je wykonywać, może jak się streszczę, to się załapię na 0,5h relaksu. Good luck bejbsy!