Leżąc na wezbranej kurzem i syfem podłodze strychu, patrząc się spokojnie przez szczelinkę pomiędzy dachówkami gdzie pod dachem moich wspomnień żyją spokojnie dostojni umarli, którym życie lekkie nie było, śnieżna dama która cerę miała niczym podmuch księżycowego proszku, która głaszcze swymi smukłymi, perłowymi, rękoma po mojej twarzy. Jest także i gruby rzeźnik który nosząc skórzany fartuch pokryty stęchłą krwią się mieni i swym tasakiem wymachuje złowieszczo groźnie się szczerząc, czasami jak się staram cichutko oddychać to słyszę ciche łkanie małej istotki której serduszko jeszcze pewnie biło, zostało wmurowane w ścianę
(...) ściana od mrozu pękała i z wnętrza wyciekało gnijące osocze tak jak i całe paskudztwo które siedziało w tej małej istotce (...) czasami wyłania się ze ściany pulchna gospodyni.. i ten zapach... pachnie domowymi wypiekami jakie Twoja babcia robi na święta, ale on tylko kusi... najgorsza jest postać ponurego chudego konserwatora który zabił niegdyś swoją żonę tępym nożem, owa postać za życia oddała siedemdziesiąt siedem ciosów, twierdząc że z miłości, po czym popełniając samobójstwo... skąd o tym wszystkim wiem? (...)
G.Hołówka