

Właściwie nie wiem dlaczego pojawiam się tutaj po prawie roku nieobecności (swoją drogą jestem zdumiona ilością wyświetleń! A nie logowałam się tutaj od miesięcy!). Może to akt desperacji związany z trwającą sesją, a może żałosna próba upamiętnienia długo już trwającej chwili szczęścia w moim życiu (pomimo burz, fal i innych problemów). Codziennie, małymi kroczkami pracuję nad realizacją swoich większych i mniejszych marzeń. Wiem, że cały świat stoi dla mnie otworem i nie zamierzam z tego nie skorzystać. Wystarczy sobie tylko uświadomić co jesteśmy w stanie osiągnąć: praktyki w Barcelonie? Proszę bardzo. Weekend w Londynie? Jasne, bilety kupione. Rok w Stanach, zwiedzanie, wyjazd do Australii, przy okazji Nowa Zelandia? Nie ma problemu, wszystko do zorganizowania. A! Jeszcze wakacje w Brazylii? Czekamy na ciebie Ewa! Tak, wszystko jest do zrobienia. Wystarczy trochę chęci, uporu i nie poddawania się po pierwszym niepowodzeniu. Nigdy nie wiadomo gdzie znajdziemy swoje miejsce na świecie, bratnią duszę i miłość od pierwszego wejrzenia :)