Zabrałeś.
Zabrałeś Panie, cząstkę życia na ziemi. Cząstkę żywą, a jakże cieszącą się życiem. Nieznaną, choć nie odległą. Lecz też nie poznaną. Wydarłeś z rąk ukochanej, osobę tak potrzebną i kochającą, a jakże bliską sercu, by ono nie marzło w zimne dni i trzymało w objęciach serce tej drógiej połowy. Ona płacze. Słyszysz? Łka i łże, nie mogąc zaczerpnąć oddechu, ledwo co stojąc w ogóle na nogach, bo to przeżycie tak traumatyczne, że aż nie chce się wierzyć, że się to wydarzyło. A jednak usłyszeć można ciche, lecz wyraźne ''on tam jest''. Ciarki przeszły? Przestałeś się uśmiechać? Przeraziłeś się? Zamilkłeś? To dobrze.
Zwykły dzień, w niezwykłej scenerii.Wstajesz rano i zdajesz sobie sprawę, że idziesz dzisiaj gdzieś, gdzie nie powinieneś być. Przeraża Cię to. Nie chcesz tam iść. A jednak... Przygotowyjesz się mentalnie, by nie doznać zdeżenia z rzeczywistością jak ze twardą ścianą. Milczysz. Myślisz. Czekasz. Wiesz co nastąpi, lecz jednocześnie nie wiesz czego się możesz spodziewać, dlatego to Cię przeraża i się boisz. Modlisz się. Wyruszasz. W dosłownym tego słowa znaczeniu jak i w przenośnym. Idziesz ciałem, czekasz i dalej idziesz. Mentalnie, idziesz przez piekło, istne piekło. Jeszcze nigdy nie widziałeś tak przerażającego miejsca. A to przecież jest Twój umysł. Twoje myśli. W twojej głowie kotłuje się i wrze. Temperatura nie pozwala Ci ostudzić emocji. Myślami biegniesz już, nie idziesz. Chcesz się nawet potknąć, a nie potrafisz. Biegniesz, pędząc przed siebie, nietrafnie potrzebując zatrzymania w tej nieubłagalnej rzeczywistości. jeszcze nigdy nie miałeś tekiego wielkiego rozstępu rzeczywistości od umysłu. Nie ogarniasz tego. Więc pędzisz w nieznane, na pewną zgubę. Kiedy docierasz mentalnie i ciałem na miejsce. Te dwie strony zdeżają się ze sobą, nie potrfiąc znaleźć współnych czynników. To nie jesteś ty i to nie jesteś ty. Przebierasz się, w myślach i chowasz pod swoją najgrubszą skórę. Lecz wszystko Cię znajduje i atakuje tak byś nie mógł normalnie funkcjonować.
Zasypać ziemią wszystkie troski, nadzieje, okazje i przyzwyczajenia nie jest trudno. Wokół kwiaty ozdabiają wizerunek ten jak że okrutny. Pachną maskując odór przekupstwa i obłędu. Gnijące resztki przykrywa piasek, tak by zatrzeć ślady żywotności. Robale wgryzają się, ucztując przesadnie, bo nie potrafią powstrzymać łakomstwa. Dół jest na tyle głęboki, by światło nie mogo dotrzeć do przykrej, przepłakanej prawdy. Powietrze nie może wejśc do środka, za mało miejsca dla niego, bo miejsce jest tylko dla tej jednej osoby. Światło jest nadzieją, więc wszystko jest zadbane by ona nie dotarła do niewinnego.
A najgorsze jest to, że wszystko to zostało przykryte kamienną płytą, tak ciężką, by wszystkie modły, słowa, nadzieja, miłość nie mogły przedostać się, by odkupić ta jedyną ukochaną osobę.
Dziękuję.