Nareszcie! Nareszcie się spotkaliśmy! Noc z piątku na sobotę u Wojciecha w Kato. Brakowało jednego ogniwa - Kocurefika. Następnym razem oficjalna parapetówa i widzimy się wszyscy!
Piątek, rano wstałem. Po czwartkowej kłotni z moim żywicielem, wolałem go rano unikać. Spotkanie w domu jednak było nieuniknione. Wytrzeźwiał, więc mogłem przedstawić mu moje argumenty. Udało się osiągnąć jakiś tam kompromis powiedzmy. Mniejsza o to. Śniadanie, kanapki i w drogę. Najpierw uczelnia. Mata ćwiczenia, mata wykłady, górnictwo ćwiczenia i tak minął czas od 10 do 17. Na przystanek i czekam na drabasa. Pan kierowca według mnie mógłby podszkolić Kubicę w wyprzedzaniu i wchodzeniu w zakręty. Trzy pasy, jedziemy środkowym...wjeżdżamy na wirażu pomiędzy tira i drugi autobus. Na końcu łuku już kierowca widzi ich w lusterkach. Gęsia skórka u mnie na rękach. Z tyłu efekty podwójne, skakałem pod sam sufit na dziurach. Przewidywany czas jazdy 1:15h, jak się spóźnił z podstawieniem to myślałem, że będę spóźniony. Nic z tego - byłem kilka minut przed czasem!
Po drodze kilka rozmów telefonicznych (Wojciech, Aśka, mama), dojechałem cały. Jeszcze jeden telefon do Wojciecha, już idzie. Spotkamy się pod kebabem. W połowie drogi dwie rzeczy chodziły mi tylko głowie - zjeść i wysikać się! Pierwsze zaspokoiłem po części czekając na Wojciecha - pochłonąłem kebaba. W końcu przyczłapał Łukasz, przywitaliśmy się i kierunek mieszkanie. Jak dobrze było Cię widzieć ziom! Było dużo do obgadania, więc obgadywaliśmy. Po drodze zachaczyliśmy o sklep, Wojciech mówi, że ma dwa browarki w domu - to ja też wezmę dwa. Wchodzę, wyciągam z lodówki i do kasy. Kobieta dziwnie na mnie spojrzała, Wojciech: "Bob tu jest karteczka, że sprzedawca podaje towar."
Kasjerka: -No właśnie ona może sobie tu wisieć...
Głupio trochę mi się zrobiło, ale udało się wybrnąć... 'bo wie Pani...ja jestem ze wsi! a tu takie duże miasto i w ogóle!'
Śmiejemy się we trójkę, gdy na kasie przez przypadek wyskakuje 273zł (za dwa piwa!), a ja z niekrytym zaskoczeniem:
-Ojej...nie mam tyle :(
Później z tego pękaliśmy, a Pani ekspedientka powiedziała, że nic się nie stało, że wziąłem sobie, bo wyglądamy na porządnych! A co!
'Kolegówsąsiadówdresiarzynamurkuprzedblokiem' Wojciech ma zajebistych. Egzystencja jak tralala...i nic poza tym. Piwko, frytki i rozmowy, czas szybko zleciał. Po 23 odebraliśmy Sabinkę z przystanku, zjadła kolację i generalnie to wesoło było. Jeden z dziesięciu był hitem wieczoru - posiadam prawa autorskie do soundtracku! :D przesiedzielibyśmy całą noc, ale rano Wojciech musiał wstać do pracy, a ja do dom, co by tatę zawieźć na imprezę. Oczywiście nie sprawdziliśmy drabasa i tak jak jeździ co pół godziny, to wtedy co ja miałem jechać miał przerwę godzinę piętnaście. Byłem z faderem umówiony na 13:30, w domu się znalazłem o 13:35 więc nie było źle. Zawiozłem. Później kwiatką prysznic zrobiłem, chciałem posprzątać, ale jednak Kachę odwiedziłem. Weekend odwiedzin normalnie! (a po drodze spotkałem w sklepie 'piły mechaniczne') Znam najświeższe plotuchy z życia Kasi i nie tylko i miło było się spotkać. Ale to nie koniec emocji! Wracam do domu, nadjeżdżam a tu...2 straże pożarne, policja i ogólnie zamieszanie. Zaparkowałem szybko u sąsiada, bo u mnie na placu stała policja. Serce przyspieszyło znacznie. Kurwa jak coś się stało mamie, albo siostrze...jak się dom spalił?! Szybko się okazało, że wypadek samochodowy był. Ulga duża, bardzo! Jakieś młodziany w wieku około moim(rok starszym) prawdopodobnie pod wpływem rozwalili doszczętnie auto i do tego instalację gazową sąsiada. Z relacji mamy to jeden się u nas umył, zabrała go karetka. Zamieszania dwie godziny, po prostu masakra! Dobrze, że nikomu nic poważnego się nie stało. Tyle.
Na zdjęciu moje zasiane ziarenka Bonsai. :) pomysłowy Dobromir się we mnie obudził i stworzyłem mini szklarnię. Stara kuweta jakaś, wypełniona odpowiednią mieszanką ziemi i żwiru, podzielona na 'parcele', opisane gatunki no i szyba ze starej szafki :D oby coś urosło! A tymczasem będę jechał po łojca, bo już ta godzina chyba będzie. A jutro gw :) :*
Dziś nie ma muzyki. Dj'a dopadła grypa.