SATAN TAKE THE WHEEL!
Jestem okazem pierdolonego zdrowia! Idealnie zbalansowane zdrowie psychiczne co można stwierdzić gołym okiem!
Dobra, dość sarkazmu. Prawda jest taka, że znikam co raz bardziej za każdym zakrętem... Ale hey! tego właśnie chciałem. Wszystko w moim życiu się pierdoli... z wyjątkiem mnie. Jakoś nie czuje żalu. Właściwie nic nie czuje.
Atreyu się strasznie upośledza. Od paru tygodni drze non stop ryja. Nie wiem co to ma do tematu, ale chuj z tym.
Nie chce mi się dogłebnie analizować tego, jak bardzo jestem uszkodzony, bo nie wiele to zmienia.
Taki piękny dzień, że nakurwia mnie wszystko. Od płuc, przez głowe aż po ząb. Nawet oczy mnie pieką. Włosy wypadają mi garściami a zmęczony jestem 24/7. Dziś nawet jeść mi się nie chce. Dzieki ci panie za możliwość nałożenia flitrów na zdjęcia, bo ten ryj tylko matka byłaby w stanie pokochać.
Po chuj ja to puszczam w eter? Nie wiem.
Pierdole wszystko, nikt mnie nie uratuje, a ja sam już chyba nie chce by ktoś to robił bo i po co? Nie widzę w tym sensu... nigdzie go nie widzę.
"...I don't care if the car drives over me today..."
Na koniec magiczna puenta:
Gnije powoli na zewnątrz, ponieważ jestem w środku martwy.
Adieu.
EDIT: 19:42
Holy fuck! naprawde znikam! jest mnie o 2 kg mniej niz tydzień temu! hahahahahaha!
EDIT: 21:52
Umarłem... niside out. But I'll be fine pretending I'm not...