16:14
Doszłam do wniosku, że jestem jebanym kretynem, pośród innych debili i cokolwiek bym nie zrobiła zawszę będę udupiona na cacy. Grzecznie się pytam dlaczego? Wszystko jest pozbawione jakiegokolwiek sensu. Nie mam roboty od prawie 2 wiosen, ludzie traktują mnie jak konfesjonał, śmiecia, totalną sierotę... One day it will all just end. Nic jeszcze dzisiaj nie jadłam i szczerze? to nawet nie chce mi się jeść. Chyba system mnie złamał, bo do cholery, jak cały czas ci wszyscy wmawiają żeś debil i nieudacznik, to chcąc nie chcąc taki żywot właśnie toczysz. Prawdę mówiąc, to jestem pustak, chlor i durny paź z przerostem ambicji. Cały wszechświat o tym wie i mnie rucha jak małego Kazia...
Moja chęć do życia jest równa ujemnej liczbie Pi. *Ba dum tsss* Nie mam już siły patrzeć, jak życie ucieka mi przez palce. Rzygam tym. I co mam niby mówić wszystkim na około? Że jest zajebiście? Powoli do przodu? No kurwa ile mam kłamać? Wmawiać innym, że jestem silna i dam radę? Śmiać mi się chcę jak słyszę swój własny głos mówiący tępą, dresiarską gwarą jakiś cięty dowcip, by obracać moją beznadzieje w żart. Mam dosyć udawania durnego ciula " w dresie pumy", co cieszy się jak kretyn i wszystko po nim spływa.
Boję się dosłownie wszystkiego, jestem przerażona swoją beznadziejną sytuacją, swoim brakiem perspektyw na życie. Płakać mi się chcę jak pomyślę o tym, ze po prostu wegetuję. Czuję się jak totalny, nieszczęśliwy kretyn, pieprzony frajer. Jestem na granicy i tylko balansuje nad pierdoloną wyrwą bez dna. Kiedyś w końcu się w nią wpierdolę. Mieszkam na czwartym piętrzę i aż mnie świerzbi by pierdolnąć z niego na "magika". Bluzgam dziś jak wsiok, bo stres...
Każdy mi jęczy jak mu źle, słucham tych spowiedzi z niedowierzaniem i kiwam głową, myśląc "Boże, chciałabym mieć takie problemy jak te patałachy." Współczuję Abdulowi, że dzień w dzień musi on słuchać moich gorzkich żali, ale tylko on mnie słucha, choć i tak wiem, że sam już tym rzyga. Czuję się przez 90% swojego życia jak jakiś błąd w matrix-ie... serio mam wrażenie, że kosmos chce za wszelką cenę mnie skasować, by naprawić swoje własne potknięcie. Mój każdy plan kończy się fiaskiem. Mój każdy projekt na życie to tępy żart. Każde zajęcie pogłębia ten dół. Do cholery, skończyły mi się fortele. Jestem bez pomysłu... jestem bez sensu... po prostu jestem i nic poza tym.
16:38
BeTeWu: FOREVER ALONE...