Znali się od małolata, on ciągle za nią latał. Żywiła go uczuciem, lecz nie trawił go jej tata , niedostępna jak śnieg tego lata .Padał deszcz gdy kłamała że kocha go jak brata... Niespełniona miłość w jego oczu do niej .Słona przelana kropla pocałunkiem dla jej dłoni ,zrozumiała że nie umie się już bronić . Oddali się sobie pośród suchej trawy woni ."Kogo ta miłość obchodzi? Tylko ciebie i mnie" Nuciła pod nosem pakując walizke ,on czekał już na dworcu w jedną strone bilet .Bo za chwile uciekną stąd jak najdalej byle,On nie miał nic ona zostawiła wszystko w tyle ... Czekała na te chwile słodkie jak daktyle ! zakochani aż po kres powiedz czy już wiesz kogo ta miłość zabije.
"Póki żyje na zawsze tylko twój" Szeptał czule jej do ucha, ale czy to czuł ? Ona wniebowzięta w błękitnej sukience czuła że to ten jemu odda nawet serce. Splecione ręce, spokój, dom, rodzina dają sobie rade ona marzy dać mu syna .On ma tego dość, on tego nie wytrzyma bo ciągnie go ulica, kusi go inna dziewczyna ....
Samotne wieczory, ból na twarzy w oknie, błękitna sukienka raz po raz słono moknie .Przecież obiecał jej ale kiedyś z rana , gdy wróciła po klucze on za inną klęczał na kolanach... To koniec, to tragedia, to dramat
"Boże wybacz mi", wyszlochała kiedy stała nad przepaścią
Spadający liśc, dryfujący w otchłań aby na wieki zasnąć...
[Rip*]
Smoke weed everyday