Z natury jestem dumnym człowiekiem. Dumnym do tego stopnia, że wykracza to poza wszelakie stopniowanie.
Potrafię osiągnąć wszystko i głęboko w to wierzę. Jestem tego pewna.
Szukam problemów i Waszej nienawiści.
Nie boję się niczego.
Dzieciństwo kończy się w momencie, kiedy głupi człowiek uświadamia sobie, że wszystko jest iluzją. Twój dom nie jest domem, a chłodnym budynkiem w pozornie ciepłych kolorach, o standardowym wyposażeniu, które przyprawia o mdłości. Zaczyna docierać, że ludzie, do których należysz, nie należą do Ciebie. W zemście próbujesz iść ich śladami.
Tyle w tym logiki, co we mnie zdystansowania.
Pierwszy raz czuję się, jakbym pisała do kogoś. To nie korespondencja umysł-dusza-ja. Nie właściwy mi monolog trójcy przenajświętszej, składającej się w kompletnie niejednolitą dziewczynę. Nie mówię do siebie. To zakrawa pod chorobę psychiczną.
Piszę do Ciebie, jeśli istniejesz.
To koniec dzieciństwa, nie mam wątpliwości. Wszystko to, czym jestem, kłębek nieścisłości.
Nie uwierzę w Boga, bo wiem, że istnieje. Władczy, będę walczyć. Wiesz, że Cię rozjebię.
Dlaczego to czuję? Nie ma wprawdzie związku z niczym, co się dzieje, lecz doszłam do wniosku
Że chociaż kłamałam wyżej, niżej, zawsze...
Chciałabym, by myśli miały moce zbawcze
Chyba kompletnie mnie nie znasz!
Ale przyznam, że to moja wina.
devils? We do never cry, ya shitty dudes