Dawno to nie pisałam bo właściwie działo się tyle że nie miałam kiedy tu napisać coś sensownego.Przede wszystkim pochorowałam się i leże 2 tydzień z charczącymi płucami. Zajęcia do tyłu , czas zmarnowany na dobre..Za to my staramy się docierać wzajemnie i dochodzę do wniosku , że to właśnie najważniejsze w każdym związku. Nie rezygnować,nie skreślać; starać się zrozumieć i pojąć drugą osobę.
Myślałam, że kiedy w końcu wyprowadze sie od rodziców nie będę potrafiła sobie poradzić a mimo wszystko idzie mi dość dobrze . Rodzice dużo pomagają. Jakby nie było martwią się i wciąż przecież jestem ich dzieckiem. Myślałam że zmieni się tak wiele , że bedzie tak cięzko a tu..:)
Leżenie w łóżku powoli mi się nudzi :( wezmę jakąś książkę , chipsy , obejrzę film i dojde do siebie ze spokojem a rano wróci moje słoneczko z pracy i miło spędzimy dzień . W końcu za moment mam urodziny i jak co roku wypadaloby wszystko podsumować , wyznaczyc jakis nowy cel i spokojnie do niego dążyć.
To prawda że kiedy się kocha kogoś najbardziej na świecie przychodzi moment że marzeniem jest usłyszeć "będzie Pani mamą". I to chyba największe nasze marzenie :)