Moje love <3

hahaha no wiec moj pobyt na woodstocku zaliczam do udanych, mimo, ze muzycznie to była dla mnie porażka, p o r a ż k a, myślalam, że ta rąbanka mi mózg zlasuje do końca, myślałam, że umre!

jedynie jakiś tam koncert reggae był w pytkę. Ogólnie dużo jakieś dziwnej wiary, która podbijała, koleś w rożowych spodniach, którego podrywała angela na oczach swojego faceta  LOL,  no i moja miłość lat 5, który obdarował mnie takim uśmiechem, że prawie umarłam <3 no i wiele wiele innych rzeczy, czemu ludzie mi dają 24 lata, to przykre jest :C zapierdalanie z laka pielgrzymką było najlepsze, a w ogole najlepszy to był pociąg o 3:53 do chaty, i butelka która spadła na łeb andzeli hahahhahahahhahahahahah, moje schizy, że sie fajczy pociąg ja jebie... wracając nad ranem wyglądałam jak górnik, byłam czorna jak świnia cud, ze ludzie sie nie odsuwali od nas xD No i dotrzymałyśmy obietnicy z Andżolkiem, którego kocham najbardziej na swiecie i  generalnie choć miałam pewne obawy przed tym wyjazdem i że muzyka była do pizdy to było fajnie. =*** zobaczyłyśmy tyle meskich organów płciowych że starczy nam na miesiąc hahaha a calsberg to wcale nie są perfumy, mójmeżczyzna kłamieeeeee ;c :D

Chciałbym, by słowa był synonimem szczęścia, i wypowiadane prowadziły do lepszego miejsca,

bez pecha i smutku podoązać za gwaizdozbiorem, który prowadziłby serca w miesjce zwane spokojem.