well, you can tell Jesus that the bitch is back
Wracam z mega dobrym nastawieniem. Miałam schudnąć 12 kilo do końca czerwca, schudłam 7, nie skaczę z dumy pod sufit, ale lepsze to niż nic. Mam problem ze słodyczami i z efektem ostatniej wieczerzy.
Ostatnio sobie trochę pozwalałam, wakacje, lody, gofry, te sprawy, ale dziękuję bardzo, koniec z tym.
Od jutra zapierdalam jak szalona, 27.08 będę mieć 20 na karku i w prezencie chcę 50 na wadze. Poza tym w styczniu dziaram udo i moje nóżki do tego czasu muszą być lekko umięśnione, szczuplutkie i idealne.
Nowy cel - 45/160
obecna waga - 55, do stracenia 10 kg i oby w tym straconym było jak najwięcej sadła, a jak najmniej mięśni.
wish me luck
buziaki, mam nadzieję że mnie jeszcze pamiętacie!
ps. fota jest nieziemska i będzie się tu pojawiać niemal bez przerwy, sorry, ale chyba żadne inne zdjęcie nie działa na mnie tak motywująco : D
ps2. kurwa, nigdy więcej olewania kursów, kampania wrześniowa mnie zabije :C słoneczko, piękna pogoda, a ja na nieustannej randce z mechaniką i elektrotechniką, żebym coś jeszcze z tego drugiego rozumiała, byłoby super, zwariuję