Cholera coraz częściej ubolewam nad swoim talentem do pakowania się w głupoty.
Codziennie moją głowe nawiedza miliony pomysłów, które są niezaprzeczalnie i wybitnie idiotyczne.
Pakuję się w to wszystko nie patrząc na opinie innych, na to co będą o mnie mówić czy myśleć.
Bo w sumie ważne jest to, że Ci którzy są dla mnie ważni znają prawdę.
Wiedzą jaka naprawdę jestem.
Jednak coraz częściej łapie się na tym, że ja po prostu lubię słuchać o sobie nistworzonych bajek.
I się potem z tego śmiać siedząc przy piwie z dziewczynami.
Chyba wszystkie takie jesteśmy.
Nauczyłyśmy się polegać jedynie na sobie samych.
Ale boli mnie gdy ktoś tak bardzo mi bliski zdradza.
Pakuje w kłopoty, kiedy ja tak bardzo chciałam mu pomóc.
Rozmawiałam, pocieszałam, podtrzymywałam na duchu.
Chciałam, by walczył o to na czym mu zależy.
Teraz wiem, że nie warto.
Nie warto nieść pomocy kiedy inni są tak bardzo zapatrzeni we własne szczęście, że zwracają uwagi na dobro innych.
Kończę z tym.
Moja dobroć ograniczy się tylko do tych na których się nie przejechałam.
Koniec pierdolonej Matki Samarytaninki.
Skończyło się.
Dziękuję, dobranoc.
***
Dzień udany.
Dziękuję ;*