photoblog.pl
Załóż konto
Dodane 30 STYCZNIA 2011
429
Dodano: 30 STYCZNIA 2011

Boża rzeczywistość.

Ciąg dalszy refleksji.

 

 

Te ostatnie dni upływają mi pod znakiem myśli na temat postrzegania Bożych prawd. Nurtuje mnie kwestia interpretacji pewnej rzeczywistości, BOŻEJ RZECZYWISTOŚCI.

 

Jesteśmy wyposażeni w narzędzia, które pozwalają nam odbierać otaczający nas świat- zmysły. Za pomocą wzroku, słuchu, powonienia, smaku, dotyku potrafimy określać rzeczy, nadawać im nazwy, opisywać cechy. W większym czy mniejszym stopniu potrafimy wyrazić opinie bądź po prostu wypowiedzieć się na temat każdej rzeczy z naszego świata.

Jednak wierzymy, że to co widzi ludzkie oko to tylko pewna mikra część duchowej rzeczywistości. Mamy świadomość, że nie widzimy wszystkiego, nie czujemy , nie słyszymy. NIe znamy przyczyn wielu wydarzeń w życiu duchowym, nie znamy pełni konsekwencji naszych poczynań, nie możemy powiedzieć z całą pewnością, że rozgryźliśmy to wszystko co ponadnaturalne. To jasne.

Każda denominacja, ba, każdy członek jakiekokolwiek Kościoła interpretuje pewne prawdy biblijne. W Kościele Katolickim przez długie lata wykłąd Pisma należał tylko do wyższych rangą duchownych, zwykł szary parafianin nie miałem nawet prawa interpretować biblijnych wersetów. My dzisiaj, w społecznościach protestanckich mamy tą wolność. Na podstawie własnej egzegezy denominacje budują swoją teologie, swoje wyznanie wiary, nawet my, wierzący czytamy i wyciągamy wnioski. Skoro intepretujemy to samo Pismo, dlaczego takie różnice?

 

Próbuje odpowiedzieć sobie na to pytanie. Dlaczego jest tyl nieścisłosci? Dlaczego czytając i intepretując to samo Słowo dochodzimy do tak róznych wniosków? Skoro Duch św. , którego natchnienie pozwala nam rozumieć SŁowo, brać jego treści do serca, jako pewnik, jest taki sam wszędzie i dla każdego, to skąd takie rozbieżności? Chusty czy nie? Usługujące kobiety czy nie? Predestynacja czy nie? Utracalnośc zbawienia czy nie?

 

Coś tu zawodzi prawda? Na wspomnianym forum większość PRZYTOMNIE wypowiadających się użytkowników podpierało swoje zdanie Biblią. Wersetami. To dlaczego pewne rzeczy nie były takie oczywiste dla wszystkich? Dlaczego nie mogliśmy dojść w pewnych kwestiach do konsensusu? DLaczego widząc pewne rzeczy mieliśmy tak odmienne zdanie na dany temat?

 

Jak mam ufać swojemu osądowi? Skoro tylu z nas ma inne spojrzenie, to skąd pewność, że akurat JA mam rację?

 

Myślę, że nasze narzędzia poznania, inteligencja/ rozum są bardzo wadliwe. Margines błędu w naszych ocenach powoduje rozbieżności. To jak z piciem z brudnej szklanki. Nalejesz czystej wody, ale zmieni ona smak, bo w szklance została odrobina soku. Duch św. daje nam pewne poznanie, ale nasze niepewne rozumy często intepretują je mylnie. Więc jak być w tym wszystkim mądrym?

 

w 2 Liście do Koryntian czytamy:

 

"(...) Chociaż bowiem w ciele pozostajemy, nie prowadzimy walki według ciała, (4) gdyż oręż bojowania naszego nie jest z ciała, lecz posiada moc burzenia, dla Boga, twierdz warownych. Udaremniamy ukryte knowania (5) i wszelką wyniosłość przeciwną poznaniu Boga i wszelki umysł poddajemy w posłuszeństwo Chrystusowi"

2 Kor 10: 3-5

 

"Wyniosłość przeciwna poznaniu Boga". W tłumaczeniu brytyjskim "pycha przeciwko poznaniu Boga".

Wielu z nas jest tak pewnych swoich racji, że odmienne zdanie nazywa zwiedzeniem. Tylu uważa się za tropicieli odchyłów i strażników objawionej prawdy. Taka łatwość w nazywaniu czegoś herezją, zwiedzeniem. Boli mnie to.

 

Ja sam mam świadomosć, żę jestem mylny, niedoskonały. I dlatego nie nazywam nikogo heretykiem dlatego, że mysli inaczej niż ja w pewnych kwestiach. Nie chcę chrześcijaństwa z ciała, ale z Ducha. Naturalnych, niewymuszanych niczym manifestacji Bożej Mocy.

Ale to przychodzi przez pokorę. A pycha idzie przed upadkiem. Powinniśmy o tym pamiętać za nim zaczniemy polowanie na czarownice. Poza tym napominanie powinno nie być publiczne. I powinno być podparte autorytetem. I nie samozwańczym.

 

Tylko Bóg ma rację. My mamy naśladować Chrystusa, żyć z nim i w nim , głosić ewangelię, zabiegać o dary, kochać bliźnich. I wierzę, że keidy będziemy w pokorze to robić, nie wynosząc się i w pysze nie uznawać siebie jako jedynie oświeconych to Bóg będzie naprostowywał nasze błędy. I Błędy naszych braci.


NIe tolerujmy fałszywej nauki i grzechu. Ale zacznijmy w pokorze przed Bogiem i ludźmi szukać Pana, uznając , ze nie jesteśmy idealni, i popełniamy błędy. A Bóg zadziała przez nasze słabości. Prawda obroni się sama.

 

Fisz.

Komentarze

zwanymichalem Myślę, że ta wolność interpretowania Słowa tyczy się głównie życia codziennego, świadectw z własnego doświadczenia. Dogmatyczna, czy też teologiczna wolność, jest już przecież określona przez Biblię, jako całość, z wypełnionym Zakonem, a aktualnym Zbawieniem. I myślę, że tu już tej wolności jako takiej nie ma. Skąd więc te różnice, teologiczne? Może właśnie przez odnoszenie własnych przeżyć do przeżyć duchowych? Budowanie obrazu Boga tylko na własnym doświadczeniu i emocjach, zmysłach? Bez porównania tego z Biblią?
Owszem pokora jest tu super ważna. Ale wydaje mi się, że równie ważny jest tu werset:
2 Tym. 3:12-17.
Bo jak wiemy..
Gal. 1:6-8
Skoro chrześcijanie na samym początku, gdy Ewangelia "była jeszcze nie skalana" mieli już problemy i to tym bardziej będą teraz. Nie ma co się dziwić.
Co do nazywania heretykiem kogoś kto inaczej myśli. Wiesz, rzeczywiście myśleć, każdy może swoje. Problem zaczyna się, gdy ktoś zaczyna nauczać (myślę że widzisz pomiędzy nauczaniem, a dyskusją, czy szukaniem, tak jak i ja), albo przyzwalać na głoszenie pewnych prawd lub "prawd" (gdy ma jakiś autorytet nad spotkaniem i pozwala na nim głoszenie"prawdy") . Bo wiesz, o np. pastorstwie kobiet możemy sobie dyskutować, a nie zajmować żadnego stanowiska, sztuka tkwi w tym, czy znając Słowo, sam byś potrafił ordynować kobietę na pastora? Czy sam będąc pastorem wymagałbyś chust? Myślę, że niektórzy lubią odpowiadać na te pytania bez uświadomienia sobie wagi odpowiedzi
31/01/2011 3:43:50
Zarejestruj się teraz, aby skomentować wpis użytkownika fishmaster.