Rok 2016 był ciężki, od samego początku, do samego końca.
Jedne relacje umierały śmiercią naturalną, inne po prostu urywałam, a jeszcze inne kończyły się tak szybo, jak się zaczęły, nawet nie z moje winy.
Pierwszy raz spędziłam tyle czasu w szpitalu.
Mama Natura zachowała się tak samo, jak ja wobec Niej, więc kopnęła mnie w dupę i powiedziała "Radź sobie sama". I w sumie miała rację, bo nie ma szacunku dla braku szacunku.
Nigdy kiedykolwiek nie byłam tak zagubiona i stłamszona.
Wydarzyło się wiele rzeczy, które nie powinny mieć miejsca, ale widać były potrzebne, żeby mimo wszystko ruszyć dalej i być dobrej myśli.
Patrzę wstecz na rok 2017 i się uśmiecham, bo to było najlepsze 12 miesięcy w moim życiu.
Mam wrażenie, że oboje potrzebowaliśmy takiej osoby, która stanie się światełkiem w życiu.
I przeogromnym wsparciem.
Ja stało się My.
Wspólne podróże, wspólne święta, wspólne chorowanie, wspólne wzruszenia i wspólne życie.
Na początku czułam się jak dziecko, które musi nauczyć się żyć z drugą osobą. Które musi przezwyciężyć swoją introwertyczną naturę i które nie boi się powiedzieć o swoich lękach i swoich potrzebach.
Dziecko, które musi wziąć odpowiedzialność za siebie, swoje decyzje i przede wszystkim, drugą osobę.
Dzisiaj już nie czuję się jak zagubione dziecko. Jestem Kobietą, która kocha i jest kochana, szczerą i zdrową, największą we wszechswiecie miłością.
Świecę mocniej, niż kiedykolwiek, gdy myślę o Nim i wiem, że On gdzieś daleko, robi to samo.
A stało się to wszystko w najmniej oczekiwanym momencie.
Życie jest pełne cudów, czas zacząć je zauważać i doceniać.
Przede mną kolejne 12 miesięcy.
Pracy nad sobą, pielęgnowania relacji i nowych wyzwań.
Dam radę. Dam kurwa radę.
23 LISTOPADA 2022
19 KWIETNIA 2020
8 MARCA 2020
28 GRUDNIA 2019
5 WRZEŚNIA 2019
20 WRZEŚNIA 2018
26 CZERWCA 2018
16 LUTEGO 2018
Wszystkie wpisyribbit
15 KWIETNIA 2022
absolem
13 WRZEŚNIA 2016
photoblog
12 MAJA 2016
tease
29 SIERPNIA 2015