Bardzo długo czekałam na moment, gdy poczuję się w pełni akceptowana przez ludzi, którzy mnie otaczają.
Gdy nie będę musiała nikogo udawać, koloryzować życia, zmuszać się do robienia rzeczy, które mi nie odpowiadają.
Zmuszać się do mówienia i krępować się milczeniem.
WOW, ŻYCIE W ZGODZIE Z SOBĄ, WOW.
A stało się tak, bo w pełni zaakceptowałam siebie.
To jak wyglądam i pieprzony introwertyzm.
I jest dobrze.
I doświadczam tego przez całe lato, więc mogę szczerze powiedzieć, że jest progres, to nie tylko puste słowa.
To śmieszne, ale choroba to najlepsza rzecz, jaka mogła mnie spotkać.
Zaczęło mi się w głowie układać, zmieniłam priorytety i zaczęłam otwarcie mówić o wszystkim.
DOŚWIADCZANIE LUZU JEST SPOKO.
BRANIE ŻYCIA NA POWAŻNIE - NIE.
Podoba mi się.
I choć czasem potknę się o kamień, zwątpię w siebie i ogarnie mnie cykor przed spontanicznością, to wiem, że proces transformacji trwa i trwać będzie.
Będę się powoli przełamywać i otwierać.
Już dawno nie było we mnie tyle wiary.
Wiara jest dobra. Najlepsza! Dzięki Stachura.
https://www.youtube.com/watch?v=1ULcIVbMxAE soundtrack życia
23 LISTOPADA 2022
19 KWIETNIA 2020
8 MARCA 2020
28 GRUDNIA 2019
5 WRZEŚNIA 2019
20 WRZEŚNIA 2018
26 CZERWCA 2018
16 LUTEGO 2018
Wszystkie wpisyribbit
15 KWIETNIA 2022
absolem
13 WRZEŚNIA 2016
photoblog
12 MAJA 2016
tease
29 SIERPNIA 2015