Nie mam ochoty na żarcie, całe szczęście.
O 12 zjadłam jabłko i zaraz zrobię sobie trochę warzyw na parze.
W środę chyba jadę na tydzień nad morze... Boję się jak to będzie z żarciem tam.
Mama coś mówiła, że przed wyjazdem zrobimy jakieś zakupy... Postaram się napakować wózek jogurtami naturalnymi, owocami, warzywami i takimi tam...
Wezmę ze sobą chrupkie pieczywko, będę omijała smażalnie, jak będziemy robić grilla to ja sobie zjem rybkę co najwyżej. Dam radę jakoś. Muszę dać ;>
Po niedzieli ścinam włosy. Mam już ich dość, za długie są. Skrócę o jakieś 8 cm, zrobię prostą grzywkę i pocieniuję.
Idę do pasmanterii po nitkę, muszę sobie strój przerobić... Paa <3