Teraz się uda.
Wstałam, poćwiczyłam trochę, teraz wcinam śniadanie: jabłko i piję kawę z mleczkiem.
Jak na balkonie pojawi się trochę więcej słońca położę się i poopalam tyłek.
Później z kuzynką na basen na 1,5 godziny. Taaak <3
Wieczorem też poćwiczę.
No i jak wrócę z koncertu Chylińskiej napiszę notkę i cały bilans.
Nie mogę zawalić. I nie zawalę.. prawda?
Zważę się po tym, mam nadzieję, pomyślnym weekendzie.
Mam nadzieję, że będzie chociaż trochę mniej niż ostatnio.
Tak myślę czy w niedzielę nie pojechać nad jezioro i być na samym śniadaniu i woooooodzie.
W takie upały to się może źle skończyć chyba, nie?
Dobra, lecę na balkon.
Miłego dnia, kochane ;)