prosze bardzo macie mój wspaniały, niedościgniony dosiad.
nie wiem jak wogóle można tak siedziec i nic z tym nie robic.
pochylona, za bardzo na tylnim łęku i ręce jak modliszka, ale
jeszcze szalik na pół twarzy, kurde jak ninja jakiś conajmniej.
dzisiaj na konie na szkołki jakoś pójde z Młodą, wieczorksem
na spacer, żeby się wogóle rozchorować i zamarząc tam, idę.
wczoraj Dzidkowi noge posmarowałam tą maścią, ale go interesowała,
wąchał cały czas i nogą wierzgał, aż w moje czyste dzińsy trafił, ale cóż.
jutro dom, konie, sklep, babcia i takie tam postronne sprawy.
a wieczorem bełzyce. sobota kierunek Bełżyce Sandomierz,
a od niedzieli najprawdopodobniej siedze w B, na imieninki.
jeszcze jakies party urodzinowe po drodze sie szykuje,
ale okaze sie czy na nim sie pojawie, czy też nie. Nie wiem.
pozdrawiam
''Jazda konna wymaga czasu. Jak wszystko.
Nie ma tak że odrazu osiągasz sukcesy.
Trzeba pracy, wytrwałości, wielu porazek,
ale potem jest się najszczęśliwszym
człowiekiem pod słońcem, a konie stają
się całym Twoim życiem ...''
to jest budujące i motywujące, nie ma co...