Czasami lepiej sobie odpuścić przejmowanie się.
Cały tydzień uczyłam się praktycznie od rana do nocy, miałam już dość.
Momentami czułam się jakbym była w innym świecie.
Zadzowniła siostra, jeszcze się pokłóciłyśmy, kolejne nerwy i stres.
Cały tydzień w stresie.
Jeden może by powiedział, że przesadzam, że czym ja się przejmuję.
Zwykłym zaliczeniem egzaminów? Co to takiego dla kogoś innego...
Ja od zawsze miałam wieeeelkie nerwy..
Tym razem skończyło się na pogotowiu. Przed ostatnimi zajęciami wypiłam dużą kawę. Zjadłam tylko 1 kromkę chleba.
W trakcie zajęć, złapał mnie niesamowity ból brzucha. Poszłam do tolaety, a wtedy stały się 2 najgorsze rzeczy. 3 razy dostałam dużych uderzeń gorąca, już myślałam, że upadnę. Zaczęło kręcić mi się w głowie, nie mogłam oddychać. Wiedziałam, że muszę się uspokoić. Starałam się. Chciałam wyjść z toalety, a wtedy jeszcze gorzej. Zamek się nie chciał przekręcić. Już myślałam, że umrę normalnie. Cóż, waliłam w drzwi, aż w końcu pomogli mi ;) Wróciłam na zajęcia. 20 min do końca lekcji, a ja siedzę i znowu uderzenia gorąca. Kręcenie w głowie itd itd. Musiałam się zwolnić. Chłopak kazał mi zjeść kanapkę, ja w ogóle nic nie mogłam. Miałam zacisk gardła i zębów. Nie mogłam nic przełknąć. Dobra, wracamy do mojego rodzinnego miasta. Godzinka drogi trwała dla mnie jak 5. Czułam się jakbym była w innej przestrzeni. Drgawki, niespodziewane wybuchy płaczu, kręcenie się w głowie, nudności, mdlenie. Cholera. Najgorszy dla mnie dzień. Dobra, skończyło się na pogotowiu. EKG wyszło w miarę. Ostatnio miałam robione wszystkie badania. Wszystko było ok.
Odradzam nerwy... Czasami lepiej wziąć sobie na luz, naprawdę. Cieszę się, że już po wszystkim. Jak zawsze mogę codziennie jeść, jem regularnie, staram się pić dużo, tak w weekend spada ta regularność, bo szkoła. Ważę 46kg, jem dużo. Nie wiem już nic...
STRES JEST ZŁY...