Weekend przepełniony emocjami, mieszanymi uczuciami, długimi, samotnymi wieczorami przy lampce czerwonego wina, a temu wszystkiemu towarzyszyła muzyka Shining.
W piątek odwiedziny u Sendi i bardzo oczyszczająca, wyjątkowa, pełna emocji rozmowa, za którą jestem cholernie wdzięczna. Pamiętaj kochana, że zawsze będę przy Tobie, jesteś wyjątkowa!
Później koncert Vervrax i Acid Drinkers, potrzebowałam tego. Możliwość uwolnienia z siebie drzemiącego zwierzęcia, wpadnięcia w sam środek pogo, napieprzania z moją czarną bracią metalową głowami, darcie się razem z Titusem, w ogóle możliwość zobaczenia go na żywo - magia. Kocham koncerty, zawsze będzie to dla mnie coś wyjątkowego, taki mały sakrament oczyszczenia. Wychodzisz z koncertu wykończony, głuchy, masz wrażenie, że głowa spadnie Ci za moment z karku, ale jesteś szczęśliwy i doładowany pozytywną energią na długi czas.
Sobota w stajni, przyjechała Aga i Alicja, pojeździłyśmy Prymusa i Omegę, załapałam się, żeby pojeździć na Cykusi. Przyjemny dzień, mimo iż zimny, bardzo zimny. Mój koń jest niedźwiedziem i go bardzo mocno kocham, dał mi tyle radości w to sobotnie południe. Zasuwał jak na Służewcu, jakby czuł, że chciałam tą prędkością wywietrzyć swoją głowę ze wszsytkich myśli. I faktycznie w stajni czuję pełnię szczęścia, nie myślę niepotrzebnie o wszystkim. Skupiam się na koniu.
Wieczór nastojowy, w półmroku, z muzyką, ciepłą szarlotką i winem.
Dzisiaj cholernie senny dzień, zrobiłam przepyszny (nieskromnie) obiad, a później leniuchowanie all day. Na szczęście jutro brak jakichkolwiek sprawdzianów/kartkówek. Cudownie.
Nu bär det av lt evigheten;
Lt en plats där smärtor aldrig upphör
Faller allt längre ner i mörkrets tunnel
Allt längre in
Borta..