,,Mijają święta, cicho, sza,
świąteczny nastrój mróz ochłodził. "
Zakończył się festiwal obłudy, gdzie ciągła bieganina wypełniona permanentnym brakiem czasu ustąpiła miejsca wymuszonym uśmiechom, fałszywą uprzejmością, usilnemu staraniu się stworzenie pozorów moralności. Gdzieś pośród tego śmiesznego spektaklu zagubiła się magia, którą te święta nieść powinny. W pogoni za prezentami, budowaliśmy farsę szczęśliwych świąt, towarzyszyła temu nerwówka, czy zdąrze, czy się spodoba i jak bardzo uszczupli to mój portfel... I pochód ,,świętych" zdążających do Komunii w pasterke, gdzie niejeden z nich zmieszał przy wigilijnym stole opłatek z kieliszkiem wódki na lepsze trawienie...
A To właśnie tego wieczoru
zło ze wstydu umiera,
widząc, jak silna i piękna
jest Miłość, gdy pięści rozwiera.
A my pozamykani na cztery spusty i przy stole zabrakło wolnego miejsca, 12 potraw to tylko formalność, wigilię spędzamy przy choince z plastiku i świetle kolorowych reklam, kolędy płyną z odtwarzacza, bo tak wypada...
To w sumie jest zwyczajny dzień,
Słońce zachodzi, Gwiazda wschodzi
i tylko jeden błahy fakt,
w tym dniu szczególnym &
Bóg się rodzi.
A niebo płacze...