Najnowsze trendy we fryzurach.

Przykładowa propozycja stylistów na nadchodzącą zimę powyżej. A tak naprawdę to chciałam sobie zakręcić wspaniałe loki na papilotach. Tylko że suszyłam 45 minut nawinięte włosy i dalej były mokre, więc się wpieprzyłam i wszystko ściągnęłam (poza tym musiałam za niedługo iść na autobus). No i jak ściągnęłam to takie coś zostało. Musiałam użyć dużo preparatu prostującego włosy ;) No, a tak w ogóle to od weekendu obijam się niemożliwie. Nic się nie uczę, tylko gadam z różnymi ludźmi na Skajpie, wpatruję się w monitor, przemyśliwuję i szukam w internecie, co ludzie mają do powiedzenia na temat różnych rzeczy, które mnie interesują. Poza tym przez pół dnia wymyślam niskokaloryczne produkty mogące zastąpić rzeczy, które mam ochotę zjeść. Bo ja cały czas mam ochotę jeść. Właśnie zjadłam jabłko, pomarańczę, kilka kawałków suszonego banana i kromkę chleba chlupkiego. Byle coś żuć, mielić, przełykać, popijać, połykać. Co za prymitywizm. Chyba wypiję sobie drugie wapno rozpuszczalne. Od dwóch tygodni piję nie swoje mleko i podjadam komuś murzynka. Pieprzyć, oni zeżarli mi całe masło i ser żółty. I kupiłam płyn do naczyń, no. To murzynek mi się należał :PPP Taka to u nas cicha walka o przetrwanie. Boli mnie kręgosłup nad wyraz i ciągle. Aha, ja jeszcze skoryguję, bo Kostka stwierdziła, że ja się podobno upijam. Otóż dwie szklanki 4% ponczu owocowego, piwo i szklanka archersa z lemoniadą to przecież nie jest na upicie się. Niedobrze mi po tym było, bo zmieszane to wszystko razem plus tłusto przygotowane mięso z grzybkami stworzyło po prostu wybuchową mieszankę. O matko, nawet mi przypominajcie. Poza tym ja naprawdę nie przepadam za alkoholem, według mnie to jest dalece przereklamowany. Bo trzeciej dawce mam już w cholerę dość. I dobrze. No nic, to idę rozpuścić to wapno.