Opowiadanie Wakacje część czwarta
Nadszedł dzień wyjazdu, kończyłam się pakować. Nie pakowałam wszystkie ciuchy, zapakowałam moje ulubione. Rodzice dali mi nadmiar pieniędzy, żeby było mnie stać na wszystko co mi się spodoba. Wzruszyłam się wyjazdem z mojej kochanej rodzinnej Polski, rozstaniem z rodzicami i moim domem. Popłyneło mi dużo łez, tak samo mamie. Tato był smutny, ale twardy. Zadzwoniłam do Natalii i Sandry, czy są spakowane i gotowe. Odpowiedziały :
- Jasne, że tak !
O 18. 30 miałyśmy samolot, na lotnisko dojechałyśmy busem. Jechało także na lotnisko kilka osób, razem było wszystkich 10. Była 13.06 poszłam do domu Martyny błagać jej matke o wyjazd, gdy weszłam do domu. Przy drzwiach stała walizka, zapytałam mamy Martyny :
- Wyjeżdżacie gdzieś ?!
- Nie to Martyna wyjeżdża. - Uśmiechnęła się do mnie.
Uradowana wybiegłam na schody, prawie się przewróciłam. Ale biegłam do Martyny, wskoczyłam jej w ręce i zawołałam :
- Jezu dziękuję, pani ! Jezu, jak mogłam cię zostawić tutaj ! - łezki mi poleciały.
Martyna słowa nie mogła wydusić ze szczęścia, wybiegłam szczęśliwa na rynek, gdy na drodze wpadłam na jakiegoś chłopaka i wydusiłam z siebie :
- Och, przepraszam !
Przytulona do niego szybko się oddaliłam i pobiegłam do domu, szczęśliwa.
Weszłam do domu i poszłam wziąść prysznic. Ładnie i wygodnie się ubrałam : granatowe rurki, białą bokserkę, zieloną bluzę z adidasa i zielone conversy. Makijaż musiałam zrobić, ładnie się pomalowałam i zrobiłam warkocza na bok. Wyglądałam jakoś ładniej niż zwyke. Musiałam wziąść torbe na ramię to wzięłam czarną z adidasa i byłam gotowa. Była 15.46, dziewczyny przyszły pod mój dom i powiedziały :
- Dziękujemy państwu za te bilety, bardzo dziękujemy !
Uśmiechnięta przytuliłam mocno mame i dałam tacie całusa w policzek. Czekał już na nas bus, był duży dlatego każdy mógł wziąść walizki koło siebie, każde 5 miejsc było odzielone przejściem. Usiadłyśmy na samym tyle i pomachałyśmy naszym rodzicom, zaczęłyśmy rozmawiać, rozmawiać i rozmawiać, aż byłyśmy na lotnisku. Każda z nas miała 3 walizki i torbę podręczną. Oddałyśmy walizki, poszłyśmy wypić kawy, była 17.55. O 18.10 trzeba było być już w samolocie, a więc było miejsce aż na 4 osoby usiadłyśmy, zapięłyśmy pasy. Zaczęła mówić i informować nas o wszystkim Stewardessa, gdy samolot zaczął się wzbijać w niebo.