"Poeci mówią, że nauka odziera gwiazdy z piękna, czyni z nich zwykłe gazowe zbiorowiska atomów. Nic nie jest tu jednak 'zwykłe'. Ja także umiem patrzeć na gwiazdy nocą na pustkowiu i odczuwać ich piękno. A czy widzę mniej, czy więcej niż inni? Ogrom niebios pobudza moją wyobraźnię... Zawieszony na naszej maleńkiej karuzeli widzę światło wysłane do nas przed milionem lat. Ogromna jest całość, której część stanowię. Może część materii, która mnie tworzy, wyrzucona została z odległej, zapomnianej gwiazdy, tak samo jak to światło, które widzę? A gdy patrzę na gwiazdy przez potężne oko palomarskiego teleskopu i widzę jak rozbiegają się one od jakiegoś wspólnego punktu, w którym - być może - kiedyś się skupiały, myślę, na czym polega regularność i sens tego wszystkiego. Dlaczego tak jest? Urok tajemnicy nie cierpi, jeśli poznamy jej maleńką część. Albowiem prawda jest dużo wspanialsza, niż to sobie wyobrażali artyści dawnych wieków! Dlaczego nie opiewają jej współcześni poeci? Cóż to za dziwny gatunek ci poeci, jeśli potrafią głosić chwałę Jowisza jako żywej istoty, a zachowują milczenie wobec Jowisza - ogromnej kuli złożonej z metanu i amoniaku."
Richard P. Feynman, Feynmana Wykłady z Fizyki. Tom 1.1, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2011.
Ah. Głowa Feynmana i ciało Numana, i będzie facet idealny. No, dla mnie przynajmniej.
I tak w zasadzie, to jeszcze nie powiedziałam tego głośno, mimo, że takie przekonanie w sobie od dłuższego czasu noszę. Sami jesteście, kurka wodna, dziwni. Rozumienie fizyki to jest dar nadrzędny, i tyle. I niech mi żaden debil nie nadskakuje, że w zdolności tej ułomność ludzka się objawia, bo to antynomia.
Z resztą, co komu do tego, co ja lubię, i co ja robić chcę. Moje życie, moja sprawa, moje wybory. Nie dotykać.