photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 15 MAJA 2014

I. Dylematy

Fundamentem rozważań będą zatem

(&) technologie, to jest warunkowane stanem wiedzy i sprawności społecznej sposoby realizowania celów przez zbiorowość upatrzonych, jak również takich, których przystępując do dzieła, nikt nie miał na oku.

Stan wiedzy jest ograniczeniem oczywistym - jakżeż silić się na to, co nieznajome, niezbadane i obce? Jakże nie bać się sprzężenia zwrotnego, przynoszącego skutki nie zawsze fatalne, lecz jednak przyprawione dyskomfortem opartym o lęk przed nieznanym? Poziom wiedzy jest zatem elementem niezbędnym, przyjmowanym a priori, jednak większego trudu przysparza pojęcie sprawności społecznej - czymże jest zasadniczo owa sprawność? Czy określenie to dotyczy potencjału produkcyjnego społeczeństwa? Czy dotyka może jednak bardziej sfery etyczności omawianej preprodukcji? Kolejną rozterką w sposób naturalny staje się pytanie, czy owa sprawność nie nawiązuje przypadkiem do zaawansowanego technologiczno-materiałowego ludzkości, co jednak determinuje zapętlenie omawianego problemu - dochodzimy bowiem do wniosku, iż technologia warunkowana jest... technologią. Czyż słowa te nie zawierają w sobie jednakowoż pewnego pierwiastka logiki, gdyby odrzucić samą pleonastyczną konstrukcję powyższego zdania? Rozwój technologii jest bowiem określony przez pewną rekurencję - wzajemna determinacja poszczególnych rozwiązań technologii z definicji nie pozwoli nigdy na pojawienie się swoistego przeskoku między dwiema kolejnymi realnymi koncepcjami. Zatem historia rozwoju technologii stanowi blok nad wyraz spójny i uporządkowany, co de facto przydaje jej samej jeszcze większego uroku; co prawda rozwój ów od podstaw nie był procesem o charakterze liniowym, jednak te jego gałęzie, których najmłodsze pędy nie przydały jeszcze rozwiązań dla nowych problemów, pozostają bezpłodne.

 

Kwestia pragmatyczności rozwiązań uzyskiwanych na drodze rozwoju technologii zdaje się przysporzyć jeszcze większej ilości problemów, aniżeli samo zaplecze niezbędne do owej technologii urzeczywistnienia. Celowość i praktyczność wyznaczanych przez ludzkość zamysłów nie podlega żadnej wątpliwości, gdy tylko spojrzeć na dążność ku optymalnej wygodzie, tak właściwą niemal każdej jednostce (transcendentnych ascetów pozostawmy w puli mniejszości, stanowionej notabene przez jednostki nie tyle zaprzeczające swej naturze, co dążące do osiągnięcia szczęścia poprzez jej modyfikację). Jakże jednak społeczeństwa stawiają czoła nieoczekiwanym konsekwencjom swoich poczynań? Skoro świat nadal istnieje, można zreasumować krótko  całkiem nieźle. Badając jednak przebieg pomyślności wydarzeń przypadających na erę silnej eksploatacji natury przez człowieka w skali dokładnej, wolnej od globalizacji czy generalizacji, wysnuć można zgoła przeciwne wnioski. Kwestią sporną może stać się tutaj indywidualne wartościowanie poczynań ludzkości na przestrzeni wieków, niemniej jednak z całą pewnością każdy z odbiorców przyzna, iż niemal każda technologia okazuje się być mieczem obosiecznym, który potrafi zarówno budować, jak i niszczyć. W tym momencie warto przytoczyć inny fragment Summa Technologiae :

Jak dotąd, człowiek nie wyogromniał. Wyogromniały tylko jego możliwości czynienia drugim dobra lub zła.

Nie potrzeba dużej wiedzy z zakresu ewolucji, aby zgodzić się ze stwierdzeniem, iż rzeczywiście tendencją definitywnie wzrostową cechuje się potencjał sprawczy, a nie forma anatomiczna człowieka. Poniekąd największą wadą tego systemu jest fakt, iż dążenie ku dobru i optymalizacji komfortu egzystencji nierzadko pociąga za sobą rozkwit myśli destrukcyjnej. Nad tym, jak silnie jest to zakorzenione w jestestwie człowieka, od lat zastanawiają się psychologowie, filozofowie i inni badacze ludzkiej natury, i podczas gdy ten wątek pozostaje ciągle niewyjaśniony, jedno można skonstatować z dużą pewnością  towarzyszy to ludzkości od początków jej udokumentowanego istnienia. Intencja zamiarów bywa także zmienną losową, dookreśloną ściśle wyłącznie w momencie badania prowadzonego na wartościach dyskretnych.