photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 12 SIERPNIA 2013

Nie.

Kiedy to się stało? Chyba znowu zbyt wiele przemknęło niezauważone przed Twoimi oczami. Znowu wydaje Ci się, że nic już Cię nie zaskoczy, a jednak wpadasz w sidła, które rozbrajać potrafisz od piątego roku życia? Oh, żałości, słodka żałości... Vanitas vanitatum! Gdzież jest ta potęga, o której myślisz, marzysz i śnisz? Hipokryzja podgryza Twoje rękawy! Uważaj, bo już o krok jesteś od przepaści, a pamiętasz chyba, że odbić się wcale nie jest tak łatwo. A może staczasz się powoli, acz konsekwentnie, i już oscylujesz wokół najniżej położonego punktu w depresji Twojej godności? Przesłodko drapiesz się teraz po głowie, ale to nie będzie Ci ratunkiem ani dzisiaj, ani jutro! Nawet wnętrze Twej głowy nie znajdzie odpowiedzi, chociaż tak bardzo tego chcesz i tak bardzo w to wierzysz!... A teraz płacz, miotaj się w kurzu na dnie, cierp i pokutuj za swoje winy, bo w pełni osobiście za nie odpowiadasz.

 

Od kiedy nie potrafisz już płakać?...

 

Co przelało czarę goryczy? Co przeżarło Twoje serce na wylot? Duma, godność, honor? Bezsens, beznadzieja, bezcelowość? Gniew, irytacja, rezygnacja? W którym wierzchołku staniesz? Czy może zajmiesz punkt środka ciężkości? A może nie zmienisz niczego, i nadal posępnie kiwać będziesz głową, po czym wstaniesz i z uśmiechem rzucisz się w wir codzienności? Nie utylizuj śmieci - tak, to doprawdy doskonały wybór. Zachowaj je. Kto wie, być może kiedyś wygrzebiesz z nich jakąś truciznę, która przepali Twoje i tak zniszczone wnętrze.

 

Gdzie jest Twój skarb? Gdzie jest Twoje serce?

 

Czy potrafisz wyobrazić sobie przestrzeń pozbawioną czasu? Czy Twój, jakże potężny przecież, umysł jest w stanie wyswobodzić się z tego błahego wymiaru? Czy zrzuci te kajdany, te plony ubogiej myśli i pierwotnej rachuby? Czy potrafi bez niego funkcjonować, czyż on nie jest pospolitym ograniczeniem, które trzeba przecież zwalczać, likwidować i niszczyć, bo tak bardzo uwłaczają godności człowieka XXI wieku? Po cóż komu czas, kiedy można żyć wiecznie? Po cóż komu w pośpiechu szykować się do wyjścia, gdy mamy przed sobą nieskończoną ilość poranków, a każdy z nich może stać się potencjalnie nowym terminem spotkania w kawiarni? Czas to przeżytek, staromodne narzędzie, bez którego średniowieczne umysły nie byłyby w stanie pojąć otaczającej je rzeczywistości. A po cóż komu takie ograniczające ramy w świecie, który pełen jest nieograniczonych przecież możliwości? Ah, słodki postępie, dlaczego godzisz się na istnienie czasu? Zgadzasz się, by zlikwidować śmierć, a nie chcesz pozbyć się jej miernika?...

 

Co nie ma cienia, istnieć nie ma siły.

 

A może po prostu zaczął się ten prześmieszny etap, którzy inni nazywać zwykli dorosłością? Czy czujesz w kościach te raptowną zmianę, czy odnotowałaś datę (czas, czas, czas....), kiedy przekroczyłaś tę granicę absurdalnego zderzenia dwóch rzeczywistości? Czy może był to proces na tyle płynny, że nie wiesz, jak znalazłaś się po drugiej stronie zwierciadła? I znów świat wymyka Ci się spod kontroli, znów tracisz grunt pod nogami, znów wpadasz w potrzask wewnątrz siebie... A może znów próbujesz wytłumaczyć to, czego nie rozumiesz? Może znów za wszelką cenę chcesz wszystko opisać i pojąć, i formułujesz nowe, nieznane nikomu twierdzenia, byle tylko uzupełnić i poniekąd urzeczywistnić swoją teorię? Ah, im bardziej pragniesz pozbyć się granic, tym bardziej się ograniczasz... Jakież to słodkie.

 

Ile to jest   w i e c z n o ś ć ?...