Powiedział, że to koniec, że odchodzi. Zaczęłam się głośno śmiać. Myslałam, że to jakiś głupi, pieprzony dowcip, zobaczyłam jednak, że On był poważny. Zamilkłam, a tona łez sama spłynęła po mojej twarzy. Czułam jak moje serce pęka, ale musiałam być silna. Powiedziałam, że wszystko w porządku, że szybko zapomnę. Pobiegłam do domu, choć ledwo stałam na nogach, ale nie mogłam się poddać. Wytarłam policzki, ale to nic nie dało, nie panowałam nad strumieniami łez spływającymi z moich oczu. Nie umiałam nad sobą zapanować. Skulona usiadłam na krawężniku i krzyczałam, dlaczego to właśnie ja straciłam mój najsłodszy narkotyk. Otępiona, zalana łzami, spuchnięta już nigdy się nie podniosłam.
tak generalnie to od 8 do 15 jestem w szkole, od 16 ogarniam lekcje, potem znajomych, komputer, telewizja, aż do późnego wieczora. każdy dzień planuję tak, by nie mieć czasu myśleć o tobie. czasem jednaj mam ochotę wyrzucić telefon za okno. lepiej myśleć, że nie dzwonisz z powodu zepsutego telefonu, niż, że o mnie zapomniałeś.
nie ogarniam niczego, ale w zasadzie kocham ten zapierdol.
I zdjęcia z Jackiem. takie najnajnajukochańsze