Dzisiaj przeżyłam jeden z cięższych dni w ostatnim czasie. Był typowy, listopadowy. Listopadowy chłód szarość wiatr i liście. I Cmentarz . Dzięki temu zaczęłam doceniać coś co wydaje mi się oczywiste. Kocham ich, tworzą wspaniałą całość. I takich chce ich zapamiętać. Babcia robiąc mi obiad przekomarzajaca się z dziadkiem. Dziadka który nie może usiedzieć na miejscu i ciągle bryncząc pod nosem, Ale śmieje się się moich kiepskich żartów. Tata który ucieka przede mną w deszczu i tańczy bo nam przecież muzyka w tańcu nie przeszkadza. Wika które zachwyca się grani. Moja mama która po prostu mnie kocha. Lena ze się do mnie uśmiecha i jest moim kotkiem. Ciocia która zawsze opowiada o mnie jak 8 cudzie świata. Tosie, bo zdała ze mną na przyjaciela 2 razy, będąc ze mną związana sznurkiem przez 24 godziny. I Angelike, bo jest i rozumie. I jestem jej pingwinkiem. Marte za odprowadzanie mnie pod drzwi mieszkanie. Kocham ich wszystkich. Muszę kochać ich doceniać. I ich pamiętać. Są moim światem. Dają mi szczęście i tworzą moje życie.
I nawet ludzie od marzeń nie zepsuli mi humoru. Nawet jeśli nie mogę na nich liczyć zostają mi jeszcze schody. I co ze gadalam glupoty a oni mnie zaklopotali. To nie ma znaczenia.
Przetrwała ten listopadowy dzień. Wygralam z nim.
https://www.youtube.com/watch?v=wMykYSQaG_c&list=PLP_J9cjYKAYG6yacXag522A-H-BCIW72b&index=16