zdjęcie z lipca. stamtąd ;D akurat w san josse byłyśmy. stoję pod wiatrakiem ;) - najbardziej obleganym miejscem w tatym czasie,gdyż na dworze było 50 stopni o piątej popołudniu :)
miło się wspomina tamten czas ...
ależ ze mnie ofiara. nawet głupim kapselkiem od tymbarka się przeciełam.
"męczę się." " to po co w tym tkwisz?" "nie wiem.." "ja tez nie. więc zrób coś z tym". dialog taki dziś był ..
cieszę się,ze dziś choc Siostra ma szczęsliwa jest :) ogólnie rozmawiałysmy o Węgrzech, w końcu do rozmowy włączył się tata. Zaczął wspominać jak byli tam z mamą w osiemdziesiątym któryś roku.. i smieszną anegdotkę przypomniał sobie. my zdziwione bardzo,bo mama nigdy nie mówila,ze na Węgrzech byla. za chwilę mama przychodzi i na pytanie o Węgry "no pewno,ze byłam" i opowiada tą samą historyjkę,co tata,czyli prawda :D ależ mnie zaskoczyli Ci rodzice ..
pomarudze sobie trochę. od kilku dni,a raczej nocy, nie mogę spać. może to przez te myśli ..
i czekam z utęsknieniem,tylko nie wiem,na co dokładnie. ale czekam. np. na piątek. na to z pewnością :)
i słucham ostatnio kasi kowalskiej. nachalnie bardzo.
'nasyć mnie złudzeniami znów..'
i taka inna jestem. sama to czuję. nie ta sama,co zawsze..ale jak zawsze cieszę się,gdy jesteście szczęsliwi ..
pozdrawiam cieplutko,by w serduszkach zrobiło się odrobinę lepiej..