Wiewiórka skrobie orzeszka. Tak śmiesznie, głośno skrobała, że cały park rozbrzmiewał tym dźwiękiem. Nigdy wcześniej - ani nigdy, do tej pory, potem - nie wzruszał mnie tak sposób, w jaki ktoś je.
Czy to normalne, że się kogoś nie lubi? Nie lubię uczucia nielubienia.
Jeszcze z tym walczę, jeszcze wmawiam sobie, że nie czuję tego, co czuję
ale to nie działa. Nie wychodzi mi sterowanie uczuciami.
Rozregulowałam się. Wszystko, co było schowane głęboko na dnie próbuje wydostać się na zewnątrz
jak zombie.
Czy to normalne, że się kogoś nie lubi?
Czy to normalne, że nie można być sobą? Że koniecznie trzeba krakać jak wrony, pomiędzy które się weszło?